sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 17


Dzień wyjazdu:
Obudził mnie dzwonek budzika była 5.20
-Tak szybko muszę wstawać powiedziałam i ruszyłam do łazienki po wykonaniu wszystkich prac podeszłam do Kendalla by go obudzić.
-Kendall kochanie wstawaj.
-Tak już wstaje 5 min.
-Nie ma 5 min tylko już.
-Chwila powiedział i przykrył się poduszką.
-Jeżeli w tej chwili nie wstaniesz to jadę bez ciebie.
-Dobra już wstaje powiedział i wyszedł z łóżka.
-Zadowolona.
-Będę jak się ubierzesz i zejdziesz na dół.
-Tak rzekł i już go nie było zeszłam na dół siedziała tam już Victoria.
-Cześć Victoria.
-Cześć Jo.
-Gotowa.
-Już się nie mogę doczekać aż tam polecimy.
-Tak choć zrobimy dla nich śniadanie.
-Ok powiedział Victoria robiłyśmy śniadanie reszta zeszła.
-Cześć powiedziałyśmy równo.
-Cześć odpowiedzieli.
-Jedzcie i wychodzimy z 30 min mamy samolot.
-Dobra zjedliśmy i poszliśmy do aut chłopaków.
-Czyje auto bierzemy zapytała Camil.
-Moje powiedział James.
-No dobrze ale jeszcze jedno jest nam potrzebne powiedziała Megan.
-Kochanie weźmiemy moje auto powiedział Carlos.
-Dobra wszystko gotowe to jedziemy dojechaliśmy na lotnisko i 10 min później już lecieliśmy do Polski lecieliśmy z 8 godz wyszliśmy z samolotu i już szliśmy do taxi by nas zawiozła po 15 min byliśmy przed domem babci.
-Łał twoja babcia ma przepiękny dom.
-Tak pamiętam jak byłam mała  przyjeżdżałam tu z rodzicami i przesiadywałam całymi dniami na ogrodzie.

-Musiałaś mieć niesamowite dzieciństwo.
-Tak no chodźcie zapraszam was do środka dziadkowie na pewno będą chcieli was poznać.
-Jasne wszyscy weszli razem ze mną do środka.
-Babciu dziadku jestem.
-Wnusiu jak miło cię znów widzieć.
-Mi was również.
-O proszę kogo ja widzę Victoria dawno u nas nie byłaś.
-Dzień dobry powiedziała tuląc moich dziadków.
-A to kto Jo.
-To moi przyjaciele Camil,Logan,Carlos,Megan,James no i mój chłopak Kendall.
-Miło mi was poznać powiedziała babcia do nich.
-Babciu oni mówią po angielsku nie rozumieją cię.
-Aha czyli angilelski.
-Tak.
-Dobrze zaczęła do nich mówić po angielsku.
-Witam was w moim domu.
-Dzień dobry odpowiedzieli.
-Masz przystojnego chłopaka powiedziała do mnie babcia.
-Oh babciu powiedziałam uśmiechając się.
 







 -No co to prawda.
-Dziadek też był taki przystojny jak był w naszym wieku.
-No tak ale to było kiedyś.
-No tak.
-A to kto powiedział dziadek.
-A to mój pies Demon .
-Śliczny powiedział dziadek.
-Dobrze my tu gady gadu a nasi goście muszą gdzieś spać pokarzesz im pokoje.
-Jasne powiedziałam.
-A ja przez ten czas zrobię coś do picia i jedzenia.
-Ok ferajna pokarze wam pokoje pokazałam wszystkim gdzie będą spać i poszłam do sypialni gdzie mam spać z Kendallem.
-Masz nie samowitych dziadków powiedział Kendall.
-Dziękuje polubili cię.
-Naprawdę.
-Tak.
-To super.
-No raczej choć na dół babcia z dziadkiem na pewno na nas czekają.
-Zgoda zeszliśmy na dół dziadkowie o czymś rozmawiali.
-Co się stało że mówicie szeptem.
-Kochanie możemy porozmawiać.
-Tak Kendall możesz iść na ogród zaraz tam przyjdę.
-Dobrze powiedział i mnie pocałował. 
-Co się stało powiedziałam.
-Wiesz,że jesteśmy chorzy.
-Tak wiem.
-Właśnie musimy jechać do szpitala na kilka dni.
-To przez tą chorobę.
-Kochanie nie martw się nic nam nie będzie to tylko badanie.
-Na pewno.
-Tak.
-To dobrze.
-Ale będziesz musiała przest te kilka dni pilnować nasz dom.
-Dobrze nie ma problemu. 
-Ciesze się no idź już do niego.
-Dzięki a kiedy jedziecie.
-Za ras przyjedzie Kevin i nas zabierze.
-Kevin też tu jest. 
-Tak wiemy że się nie znosicie ale musimy.
-Nie nic się nie stało niech przyjedzie.
-Po winnaś z nim porozmawiać.
-Dobrze dla ciebie wszystko babciu.
-Dziękuje o słyszysz auto przyjechało.
-Tak to na pewno Kevin powiedział dziadek.
-Cześć wszystkim powiedział Kevin.
-Cześć wnusiu jedziemy.
-Tak poszli po rzeczy.
-Widzę,że przyjechałaś.
-Tak przyjechałam.
-Ciesze się.
-Nie masz z czego.
-Jedziemy mamy wszystko.
-Ok powiedział i już ich nie było.
 -Weszłam na ogród i co zobaczyłam chłopaków którzy bawią się jak małe dzieci.


-Nie mają co robić powiedziała Camil do mnie. 
-Oni są jak małe dzieci.
-Ale wasze dzieci usłyszałam za sobą.
-Jak wy tu przecież zresztą nie ważne wiecie że się nie podsłuchuje.
-Wiemy ale jesteśmy dziećmi.
-Tak.
-No więc co robimy kochanie.
-Hm nie mam pojęcia.
-Idziemy na basen zapytał James.
-Wiecie dopiero przyjechaliśmy.
-Tak nasze panienki nie chcą zniszczeć sobie makijażu mówiąc to zaczęli nas  udawać.


-Wcale nie.
-Jasne.
-Przestańcie.
-Nie.
-Dobra idziemy na basen.
-Na prawdę.
-Tak.
-Super wszyscy poszliśmy bawiliśmy się świetnie wróciliśmy do domu o 20.15.
-Ekstra ta Polska jest nie samowita powiedział wesoły James.
-Ciesze się,że wam się podoba wiecie co ja idę już spać mam na dziś dość.
-Dobranoc usłyszałam.
-Dobranoc weszłam do pokoju umyłam się wyszłam z łazienki pomnie wszedł Kendall gdy wrócił wtuliłam się w niego i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz