czwartek, 31 października 2013

Rozdział 45

Obudziłam się słysząc jakiś hałas na dole szybko zeszłam na dół w kuchni urzędował James bardzo ładnie się ubrał.













-James co ty robisz czemu tak hałasujesz.
-Oj Jo przepraszam nie chciałem cię obudzić ale straszne się śpieszę na samolot.
-Jedziesz do Victori.
-Tak powiedział i rozlał sok.
-James ty ofiaro idź ja to posprzątam.
-Na prawdę.
-Tak.
-Dziękuję ci bardzo powiedział pocałował mnie w czoło i pobiegł na górę pokiwałam tylko głową i zaczęłam sprzątać po chwili James zbiegł na dół.
-Jo usłyszałam James.
-Tak.
-Zaopiekujesz się Foxem dopóki nie wrócę.
-No jasne, że się nim zaopiekuje.
-Dzięki.
-Nie ma za co idź już.
-Dobra pa.
-Pa powiedziałam i usłyszałam jak zamyka drzwi spojrzałam na Foxa.
-I co maluchu zostaliśmy tylko ja i ty oczywiście z tych normalnych pies tylko zamerdał ogonkiem i podbiegł do mnie wziewam go na ręce chciałam iść na górę ale ktoś zapukał do drzwi myślałam,że to James czegoś zapomniał podeszłam do drzwi otworzyłam je a w progu stała jakaś dziewczyna miała około 16 lat.

















-Cześć powiedziała.
-Cześć od powiedziałam zaskoczona.
-Ty jesteś Jo.
-Tak.
-Miło mi poznać jestem Ciara Bravo kuzynka Kendalla.
-Mi również zapraszam cię do środka.
-Dzięki a gdzie jest Kendall.
-Kendall jeszcze śpi.
-Jak to śpi przecież się umówiliśmy na 9.00 a jest już 9.10.
-Faktyczne ale mi nic nie mówił musisz z nim gadać nie zemną choć obudzimy go.
-Dobra od powiedziała weszłyśmy do pokoju Kendall spał w najlepsze rozwalił się na łóżku jak by sam na nim spał spojrzałam na Ciarę miała dziwną minę chyba coś planowała.
-Ciara.
-Tak.
-Co ty kombinujesz.
-A nic tylko go drastycznie obudzę powiedziała i wskoczyła na łóżko budzą wystraszonego blondyna.
-Jo krzykną.
-Co nie krzycz nic ci nie robię Kendall spoglądał zaskoczony to na mnie to na Ciarę.
-Ciara co ty chwila ciszy kurde zapomniałem o tobie.
-No zauważyłam.
-Przepraszam daj mi minutkę zaraz przyjdę wstał i szybko pobiegł do łazienki wyszedł z niej po nie całych 2 minutach.
















-Ok możemy iść powiedział.
-Dobra Jo idziesz z nami.
-Nie dzięki muszę jechać dziś do studia mam sesję zdjęciową ale miło mi było cie poznać.
-Mi również powiedziała.
-No to miłej zabawy.
-Dzięki i na wzajem powiedzieli równocześnie i wyszli a ja poszłam do łazienki umyłam się ubrałam i wyszłam z łazienki.



















Spakowałam się i wyszła z domu pojechałam do pracy i znów zaczęły się sam nudy.
Oczami Jamesa:
 Wyszedłem z domu byłem straszne po denerwowany tak straszne się bałem,że Victoria będzie zła i mi nie wybaczy cieszę się,że ma pasję jakiś cel w życiu ale czemu mi nie powiedział,że wyjeżdża gdy dojadę muszę z nią poważne porozmawiać przyjechałem na lotnisko wszedłem do samolotu cały czas rozmyślałem co zrobię gdy ją spotkam przytulę ochrzanie czy jeszcze coś innego nie wiem, wiem jedno muszę ją spotkać i pogadać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj z okazji Halloween  życzę wszystkim wszystkiego dobrego postaram napisać jutro kolejny rozdział ale nic nie obiecuje.
Dziękuje i życzę miłego czytania.

niedziela, 20 października 2013

Rozdziałł 44



Cześć sorry ,że tak dawno nie pisałam miałam wiele rzeczy na głowie ale dziś jest wyjątkowy dzień więc musiałam znaleźć czas albowiem dziś jest rok od kąt zaistniał mój blog chciałam serdecznie podziękować wszystkim czytającym i komentującym mojego bloga cieszę się, że wam się podoba mam nadzieję, że zostaniecie zemną do końca i zawsze będziecie mnie wspierać jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam Victoria.                                                                                                         ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------                         
Oczami Kendall
Obudziłem się 0 5.00 było jeszcze ciemno i nie chciało mi się wstać spojrzałem na jeszcze śpiącą Jo.
Od 2 tygodni chodzi załamana z nikim nie rozmawia z jednej strony nie dziwie jej się ale z drugiej mogła by chociaż z nami porozmawiać, czasami się zastanawiam czy ona czegoś nie planuje czy nie chce się zemścić na Alanie za to co zrobił zaczynam się bać o nią nie wiadomo przecież co jej do głowy może strzelić  będę musiał ją zacząć pilnować dla jej własnego bezpieczeństwa.
Wstałem z łóżka nie mogłem już leżeć poszedłem do łazienki się umyć i ubrać .
















Wyszedłem po cichu z łazienki żeby nie obudzić Jo zeszedłem na dół w kuchni siedział James.
-Cześć stary.
-Cześć odpowiedział.
-Co ty tu robisz o 5 nad ranem.
-A siedzę i myślę straciłem Victorie nie wiem gdzie jest a w dodatku Jo zrobiła się straszne tajemnicza ona nam nie ufa najgorsze jest w tym wszystkim to , że nie wiem jak jej pomóc.
-James też nad tym myślałem i wydaje mi się, że ona będzie chciała się na nim zemścić.
-Zemścić Jo nie możliwe.
-Oj James nie wiem tego.
-Może i masz rację będziemy musieli ją przypilnować bo może na prawdę zrobić coś głupiego.
-Też tak uważam powiedziałem i usiadłem na krześle.
-Po prostu musimy spróbować do niej dotrzeć jakoś.
-Ale jak próbowałem na milion sposobów ale nic mi nie wychodziło.
-Musimy zadzwonić po Avana ona z nim rozmawia o wszystkim więc może się udać.
-Ok więc ty dzwonisz do Avana a ja idę po nią powiedziałem i poszedłem do naszego pokoju Jo siedziała już na łóżku gdy weszłam spojrzała się na mnie i jak zwykle nic nie powiedziała.
-Cześć kochanie powiedziałem całując ją w policzek.
-Cześć powiedziała cicho.
-Jak się czujesz.
-Dobrze.
-Na pewno.
-Tak a co.
-Nie nic po prostu od paru dni nie rozmawiasz z nami unikasz nas martwię się o ciebie.
-Nie musisz nic mi nie jest .
-Wiesz my ci zawsze pomożemy.
-Ale ja nie chce waszej pomocy nie chce niczyjej pomocy jest wszystko dobrze.
-Ok. nie denerwuj się skoro tak uważasz niech tak będzie nic już nie powiedziała tylko się na mnie spojrzała i wyszła z pokoju .
Oczami Jo
Miałam dość tego, że wciosz się mnie pytają czy wszystko w porządku co mam im powiedzieć wiecie nie nic nie jest w porządku  przecież gdybym im tak powiedział cały czas łazili by za mną weszłam do kuchni James siedział na krześle i popijał kawę.
-O cześć Jo.
-Cześć próbowałam udawać miłą choć wcale nie chciałam.
-Jak się czujesz.
-Dobrze uśmiechnęłam się choć w głębi duszy miałam już pomału ich na prawdę dość wciąż te same pytania czy wszystko ok lub jak się czuję z dna na dzień wkurzali mnie coraz bardziej gdy tak rozmyślałam nagle ktoś zapukał do drzwi poszłam otworzyć w drzwiach stał Avan.
-Cześć powiedział.
-Avan co ty tu robisz.
-Też się cieszę ,że cie widzę powiedział.
-Cześć ale co ty tu robisz.
-No wiesz dzwonił do mnie James i powiedział , że od jakiegoś czasu dziwnie się zachowujesz.
-Ta choć przejdziemy się.Byłam wściekła na Jamesa po co wciągał w to Avana jak wrócę muszę z nim poważnie porozmawiać rozumiem , że się martwi ale to już paranoja.
-No to co z tobą.
-Zemną wszystko ok,to oni coś wymyślają.
-Jo znam cię za długo by się na brać na twoje kłamstwa a tak po za ty nie chodzisz do szkoły co jest.
-A.
-Czekaj zanim coś powiesz proszę cię nie mów ,że źle się czułaś wiem ,że to nie prawda więc mów prawdę bo inaczej się obrażę.
-No ok. bo wiesz najpierw wyjechała Victoria potem Alan zabił demona.
-Co zrobił.
-Potrącił go autem gdy byliśmy w parku.
-Co za gnojek ciekawe jak by się czół gdyby go ktoś potrącił i zabił.
-Nie wiem ale jestem straszne ciekawa.
-Jo ty chyba nie myślisz.
-Nie no może czasami ale nie jestem nim.
-Uf bo już myślałem.
-Nie nie zabiła bym do.
-To dobrze a gdzie wyjechała Victoria.
-Do NY.
-Czemu.
-Na studia fryzjerskie najgorsze , że pokłóciła się z Jamesem i ja nie mogę powiedzieć gdzie dokładnie jest bo mi zabroniła.
-Wiesz co powinnaś pomyśleć co jest dobre a co złe.
-Ale ja uważam ,że powinnam mu to powiedzieć jednak przecież ona mi zabroniła.
-Wiesz powinnaś iść za głosem serca bo ono nigdy się nie myli.
-Tak ale moje serce mówi bym powiedziała ale przecież nie mogę.
-Wiesz chcesz stracić brata i przyjaciółkę bo nie mówisz prawdy czy chcesz mieć ich oboje przy sobie zastanów się co robisz.
-Masz rację powiem Jamesowi dziękuje Avan.
-Nie ma sprawy idź i miłego dnia.
-Dzięki i nawzajem powiedziałam i pobiegłam do domu James siedział na kanapie z jednej strony byłam na niego zła bo zadzwonił po Avana a z drugiej byłam mu straszne wdzięczna bo gdyby nie on Avan by mi nie pomógł.
-James musimy pogadać.
-Ta czemu ja nic nie zrobiłem powiedział wystraszony.
-Spokojnie miałam ochotę ci zrobić krzywdę ale już mi przeszło.
-Na pewno.
-Tak.
-A więc co chcesz.
-Bo ja chciałam ci powiedzieć .......zacięło mnie  bałam się mu powiedzieć.
-Co.
-Hym spojrzałam na niego.
-Co chciałaś mi powiedzieć.
-James ja wiem gdzie mieszka Victoria.
-Na prawdę.
-Tak.
-To super musimy tam jechać.
-Ale ona mi zabroniła ci mówić nie może wiedzieć,że to ja ci powiedziałam.
-Oczywiście dziękuje ci.
-Nie ma sprawy.
-No to gdzie ją znajdę.
-Jej adres to 9 Reade Street.
-Dzięki muszę do niej lecieć.
-Mam nadzieję,że się pogodzicie powiedziałam a James pobiegł do pokoju oglądałam przez chwilę tv ale zaczęło mi się to nudzić i poszłam do pokoju Kendall już spał weszłam po cichu do łazienki wzięłam gorący prysznic i poszłam się położyć tak straszne się cieszyłam,że wreszcie powiedziałam Jamesowi o tym gdzie jest Victoria może i będzie na mnie zła ale robię to dla niej i Jamesa chociaż raz od dłuższego czasu zasnęłam ze spokojem i uśmiechem na twarzy.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 43

Oczami Jo
Obudziłam się bardzo zmęczona pół nocy zastanawiałam się co zrobić powiedzieć Jamesowi  czy nie dobrze wiedziałam gdzie dokładnie jest Victoria chciałam powiedzieć mu ale nie mogłam przecież Victoria mi zabroniła mówić mu gdzie jest chciała odpocząć od niego miałam dość co teraz zrobić nikomu nie mogę powiedzieć bo od razu powiedzieli by Jamesowi  byłam w kropce spojrzałam na śpiącego jeszcze Kendalla temu to dobrze niczym się nie martwił tak bardzo chciałam mu powiedzieć ale niestety obiecałam wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wzięłam długą kąpiel zaraz lepiej pomyślałam ubrałam się.



















Wyszłam z łazienki i wyszłam z pokoju nie chciałam budzić Kendalla niech on chociaż śpi poszłam do kuchni miałam ochotę na kawę w kuchni spotkałam Logana.
-Cześć powiedziałam.
-A cześć kawy.
-O czytasz mi w myślach poproszę.
-Ok powiedział i zrobił mi kawę podając mi ją.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy Jo musimy pogadać powiedział.
-Tak o czym.
-O Victori.
-Hym a czemu chcesz o niej rozmawiać.
-Ty wiesz gdzie ona jest prawda.
-Co nie czemu mam wiedzieć.
-Jo wszystkich oszukasz ale nie mnie wiem,że Victoria zabroniła ci mówić gdzie jest.
-Ale Logan z kąt ty to wiesz.
-Przez przypadek usłyszałem.
-Ta przypadek.
-Jo jesteśmy przyjaciółmi a przyjaciół się nie okłamuje tak.
-No tak.
-No to proszę powiedz gdzie jest Victoria.
-Nie Logan nie mogę obiecałam przepraszam.
-Jo ty musisz nam powiedzieć gdzie ona jest.
-Nie mogę powiedziałam wstałam z krzesła zawołałam Demona i wyszłam na dwór szłam do parku to było jedyne miejsce które uwielbiałam usiadłam na ławkę puściłam Demona ze smyczy ale on nie chciał iść położył mi łapę na nogę i spojrzał na mnie tymi swoimi słodkimi niebieskimi oczami.
-I co ja teraz piesku mam zrobić przecież nie mogę im powiedzieć o Victori gdybyś ty mógł mówić i mi pomóc zawsze z nim rozmawiałam choć był psem rozumiał mnie gdy było mi źle zawsze przychodził i próbował pocieszyć spojrzałam na niego siedział nie ruszał się patrzał na mnie uśmiechnęłam się a on od razu pobiegł się bawić siedziałam i rozmyślałam co teraz w pewnym momencie usłyszałam pisk opon i uderzenie szybko się odwróciłam zauważyłam jak jakieś uto uderzyło w jakiegoś psa szybko tam podeszłam to był mój Demon szybko do nie go podbiegłam było już z późno on nie żył zaczęłam płakać  spojrzałam na człowieka siedzącego w aucie był to Alan boże on siedział w aucie uśmiechnął się tylko i odjechał byłam załamana zabił mojego psa za co co on mu zrobił to miała być zemsta za to co mu zrobiłam mógł mnie zabić a nie Demona on w niczym nie zawinił to tylko bezbronne zwierze miałam dość najpierw przeżyłam śmierć rodziców potem dziadków potem jeszcze kłopoty z Alanem a teraz Victoria wyjechała i Demon został zabity przez Alana nie czy ja w życiu muszę mieć sama kłody pod nogami szybko wyciągnęłam z kieszeni telefon zadzwoniłam szybko do Kendall.
Rozmowa Telefoniczna:
K.Halo.
J.Kendall powiedziałam zapłakana.
K.Jo co się stało czemu płaczesz.
J.Kendall proszę cię przychodź szybko do parku.
K.Ale co się stało.
J.Nie mam czasu mówić przychodź szybko powiedziałam i się rozłączyłam trzymałam łeb Demona na swoich nogach tak bardzo chciałam mu jakoś pomóc ale już się nie dało on już odszedł to był koniec już nigdy do mnie nie przyjdzie nie przytuli się nie zaszczeka ani nie będzie czekać pod drzwiami kiedy wrócę ze szkoły albo z pracy usłyszałam jak ktoś mnie woła odwróciłam głowę zauważyłam Kendall chyba biegł bo był cały zdyszany podszedł do mnie gdy zobaczył Demona nic nie powiedział tylko mnie przytulił.
-Co się stało zapytał po chwili ciszy.
-Alan wjechał w Demona.
-Co Alan co on tu robił.
-Nie wiem ale kiedy tu przybiegłam on siedział w aucie gdy na niego spojrzałam uśmiechnął się i odjechał mówiąc to zaczęłam znowu płakać.
-Nie płacz.
-Jak mam nie płakać to był mój przyjaciel którego mi dałeś na urodziny a teraz został zabity.
-Oj kochanie powiedział i znowu mnie przytuli zaczęło lać  nie za bardzo się tym przejmowałam teraz najważniejszy był mój Demon.
-Jo chodź straszne leje.
-Nie zostawię go tu.
-Dobrze zrobimy tak zabierzemy go z tond i zakopiemy  z tyłu w ogrodzę.
-Dobrze powiedziałam i poszliśmy do domu gdy doszliśmy przestało padać zakopaliśmy Demona byłam załamana nie chciało mi się z nikim gadać weszłam do sypialni umyłam się od ranu poszłam się położyć i zasnełam.