środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 65



Oczami Kevina:

-Ok to było super powiedziała.
-A nie  mówiłem.
-Nie chwal się tak.
-Ale ja się nie dokończyłem bo ktoś zadzwonił na domofon –Ja otworze powiedziałem  i poszedłem je otworzyć , w drzwiach stała Victoria.
-Cze nie dokończyłem bo zatkała mi usta rękom.
-Ci Jo tu jest.
-Tak.
-Mogę wejść.
-Tak choć.
-Dzięki.
-Kevin kto przyszedł powiedziała Jo.
-Ym nikt.
-Jak nikt powiedziała i przyszła do przedpokoju.
-Victoria co ty tu robisz powiedziała zaskoczona.
-Przyjechałam do Polski żeby cię znaleźć.
-Ale po co.
-Chcę żebyś  wróciła.
-Ale ja nigdzie nie wracam.
-Czemu.
-No bo nie.
-Kevin spróbuj ją jakoś przekonać.
-Victoria wiesz ja się nie chcę w to wtrącać, ja już z nią na ten temat rozmawiałem i nic nie dało pozwolicie, że ja wyjdę na chwilę a wy sobie porozmawiajcie, powiedziałem wychodzić  domu nie chciałem się w to wtrącać i po prostu wyszedłem.
Oczami Jo:

Gdy Kevin poszedł otworzyć usiadłam na fotelu i czekałam minęło 5 min a go nadal nie było postanowiłam, że tam pójdę i sprawdzę  czy wszystko w porządku.
-Kevin kto przyszedł powiedziałam .
-Ym nikt odpowiedział.
-Jak nikt powiedziałam i weszłam do przedpokoju.
Kiedy zobaczyłam Victorie  zatkało mnie nie wiedziałam co powiedzieć, z jednej strony się cieszyłam, że żyje i ,że ją widzę ale z drugiej strony bałam się, nie wiedziałam czy komuś powiedziała, że tu wyjeżdża czy raczej nie.
-Victoria co ty tu robisz powiedziałam zaskoczona.
-Przyjechałam do Polski żeby cię znaleźć.
-Ale po co.
-Chcę żebyś  wróciła.
-Ale ja nigdzie nie wracam.
-Czemu.
-No bo nie powiedziałam pewnie.
-Kevin spróbuj ją jakoś przekonać.
-Victoria wiesz ja się nie chcę w to wtrącać, ja już z nią na ten temat rozmawiałem i nic nie dało pozwolicie, że ja wyjdę na chwilę a wy sobie porozmawiajcie, powiedział  wychodząc z  domu.
-Jo proszę cię.
-Vict nie proś mnie ja nie chcę.
-Ale czemu.
-Bo tu jestem bezpieczna i wy też.
-Może i tak ale oni cierpią , a co z Kendallem i Jamesem.
-Chyba nie powiedziałaś im, że ty jedziesz.
-Nie.
-To dobrze.
-Nie dobrze ranisz ich.
-Nie ja ich chronię.
-Za jaką cenę przewiesz oni my wszyscy cierpią.
-Lepsze to niż bać się o własne życie.
-Jo proszę cię oni się boją o ciebie a ty nie dajesz ani znaku życia.
-Victoria.
-Nie nie ma Victoria wiesz jak Kendall przez to cierpi niech wbije ci się w tom makówkę, że on nie umie bez ciebie żyć.
-A myślisz, że ja umiem jeśli tam wrócę to Alan nie da nam spokoju.
 -Może i nie da ale będziemy przynajmniej razem.
-Victoria a jeśli on kogoś skrzywdzi.
-Jo słuchaj za parę dni James ma urodziny i wiesz czego on sobie życzy.
-Czego?
-Chce  by jego siostra wróciła cała i zdrowa do domu.
Spojrzałam na Victorię i zaczęłam płakać.
-Jo nie płacz.
-Jak mam nie płakać skoro  tęsknie za wami a muszę być tu, żeby nic wam się nie stało.
-Zostanę w Polsce i będę cię dziennie odwiedzać  dopóki nie będziesz chciała wrócić.
-A James co z nim.
-Zadzwonię i powiem, że jestem u rodziców i zostanę tu na jakiś czas.
-A jeśli przyjedzie.
-To przyjedzie do moich rodziców.
-No dobrze.
-No ja teraz jadę do rodziców przyjadę jutro.
-Ok.
-Do zobaczenia powiedziała.
-Pa a Victoria.
-Tak.
-Nie mów Jamesow ,że tu jestem.
-Dobrze nic nie powiem.
-Dziękuję.
-Nie ma za co pa.
-Pa powiedziałam a Vict wyszła.
Oczami Jamesa:
Victoria  wyszła parę godzin temu nigdzie jej nie było nie odbierała telefonu wyszedłem na dwór żeby ją poszukać, lecz nigdzie jej nie było wróciłem do domu i poszedłem do naszej sypialni, sprawdzić czy może jednak już nie wróciła.
Wszedłem do środka nikogo nie było zobaczyłem ,że szafa jest uchylona lekko ją otworzyłem i zobaczyłem, że nie ma ubrań Victori. Złapałem za telefon i zadzwoniłem do niej.
Rozmowa Telefoniczna:
V:Halo
J:Victoria gdzie ty jesteś.
V:Jestem w Polsce.
J:A co ty tam robisz.
V:Pojechałam odwiedzić rodzinę.
J:Czemu nic nie powiedziałaś.
V:Przepraszam śpieszyłam się.
J:Tak bardzo, że zapomniałaś chodź by kartkę zostawić.
V:No tak przepraszam.
J:Wiesz jak ja się martwiłem najpierw znika Jo bez słowa a teraz ty.
V:Przepraszam.
J:Ok. jutro z rana tam przyjadę.
V:Co ale po co nie ma potrzeby.
J:Jest nie dyskutuj do jutra pa.
Rozłączyłem się spakowałem potrzebne mi rzeczy i ze zmęczenia postanowiłem iść już spać.
------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za to,że tak rzadko piszę ale nie miałam czasu.
Dziś napisałam Rozdział jest kiepski ale nie mam weny na pisanie :(
Przepraszam i mam nadzieję,że chociaż trochę wam się spodoba.