sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 21

Pobudkę miałam nie typową.
-Jo krzyknęła Victoria ze strachu zleciałam z łóżka.
-Victoria odbiło ci co się stało.
-Przepraszam ale James kazał cię natychmiast obudzić ubierz się i zejdź na dół.
-Ale po co.
-Zobaczysz powiedziała i wyszła z pokoju.
-Najlepiej obudzić i sobie pójść wstałam i poszłam się umyć po wszystkim zeszłam na dół.
-Co takiego pilnego masz do mnie James.
-Bo wiesz moi rodzice za raz tu przyjadą.
-No i co z tego.
-Bo wiesz musimy się dowiedzieć czy to prawda.
-Musimy.
-Tak.
-Dobrze jedzmy coś i poczekamy.
-Spoko już mam dla ciebie naleśniki.
-Dzięki a tak po za tym gdzie są wszyscy.
-Poszli na spacer by nam nie przeszkadzać.
-Aha zaczęliśmy jeść.
-James.
-Tak.
-Na którą umówiłeś się z rodzicami.
-Na11.30.
-Już powinni tu być.
-Zaraz tu nie dokończył bo ktoś zadzwonił już tu są.
-Idź otwórz poszedł strasznie się bałam chciałam żeby to nie była prawda to tylko sen.
-Dzień dobry Jo usłyszałam.
 -Dzień dobry proszę usiąść.
-Bardzo dziękuje.
-James co się stało powiedziała mama Jamesa.
-Mamo tato musimy porozmawiać.
-To ja może sobie pójdę.
-Jo powiedział James trochę ostrzej.
-Co się stało nic nie rozumiem.
-Mamo tato wejście to i czytajcie w pewnym momencie nastąpiła głucha cisza nikt nic nie mówił.
-Mamo tato czy to prawda.
-To prawda ale to nie tak jak myślicie my po prostu nie chcieliśmy byście cierpieli nie mieliśmy tyle pieniędzy by utrzymać 4 dzieci przepraszam powiedziała mama Jamesa.
-Nic się nie stało nie jestem zła powiedziałam.
-Na prawdę popatrzeli wszyscy na mnie.
-Tak ale muszę iść na spacer do widzenia powiedziałam i szybko wyszłam musiałam to wszystko przemyśleć to było trudne z jednej strony rozumiem nie chcieli byśmy cierpieli ale z drugiej strony jest mi trochę przykro że gdyby nie babcia nie wiedziałabym o tym wszystkim szłam i w pewnym momencie na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi powiedział nieznany.
-Powinnaś patrzeć jak chodzisz.
-Tak wiem.
-Czekaj ja cię z koś znam.
-Tak jak każdy.
-Nie ty nie jesteś Jo Marks.
-Tak a ty.
-To ja Jett Long chodziliśmy razem do szkoły i bawiliśmy się w piaskownicy.
-A tak pamiętam co ty tu robisz.
-Gram i studiuje a ty.
-Mieszkam z przyjaciółką.
-A czemu nie grasz.
-Nie miałam jeszcze czasu by poszukać studia.
-Pomogę ci możesz pracować tam gdzie i ja.
-A gdzie to jest.
-Pokarze ci chodź.
-Ok poszliśmy do studia.
-To tutaj.
-Ale pięknie.
-Tak chodź załatwimy ci tu coś.
-Ok Jett poszedł rozmawiać z reżyserem.
-Jo choć tu.
-To ty jesteś Jo Marks zapytał reżyser.
-Tak.
-Mam dla ciebie niezłą role.
-Tak cieszę się.
-Będziesz grała Jo Tylor przyszłą dziewczynę Kendalla spotykamy się jutro o 07.20.
-Dobrze bardzo dziękuje do widzenia.
-Jett dziękuje ci.
-Nie ma za co podwiozę cię do domu.
-Dzięki.
-Gdzie mieszkasz.
-Mareja 25.
-Ok jechaliśmy z 10 minut.
-Jesteśmy powiedział Jett.
-Dzięki.
-Nie za co.
-Może wejdziesz na kawę.
-Jasne czemu nie weszliśmy do środka nikogo nie było.
- Sama tu mieszkasz.
-Nie mieszkam tu  razem z 4 dziewczynami i 4 chłopakami.
- Łał czyli każda ma partnera.
-Nie do końca.
-Co ty nie masz chłopaka.
-Mam chłopaka nie ma jeszcze Victoria ale już nie długo zresztą nie ważne powiec co tam u was jak leci.
-No wiesz nasza banda myślała że wpadniesz jeszcze do Polski a ty nic.
-No niestety nie miałam czasu dużo rzeczy na głowie.
-Tak najlepsza wymówka.
-No w pewnym momencie usłyszałam otwierające się drzwi nie za bardzo się tym interesując rozmawiałam dalej z Jettem.
-Czyli nic się nie zmieniło.
-No trochę się zmieniło rudy obciął włosy i Ania zdała studia.
-Nie możliwe przecież mówiła że nigdy ich  nie zda.
-No widzisz.
-Tak do kuchni weszli chłopcy patrząc się na Jett jak na odmieńca.
-Cześć chłopcy.
-Co on tu robi.
-Jett przeszedł do mnie a co.
-Ty go znasz.
-Tak to mój kolega z Polski.
-Wiesz Jo ja jednak sobie już pójdę.
-Ok to do zobaczenia pocałowałam go w policzek.
-Tak do zobaczenia.
-Co wam odbiło co on wam zrobił.
-Co zrobił przez niego straciłem Mirande poderwał ją i ona zemną zerwała będzie chciał zabrać ciebie nie wytrzymam tego mówił wściekły.
-Kendall spokojnie nikt mnie tobie nie zabierze.
-Kocham cię powiedział.
-Ja ciebie też.
-Młoda zawołał James.
-Tak stary.
-Masz ochotę na lody.
-Jakie.
-Truskawkowe.
-Ok.
-To choć mi pomuc.
-Dobra poszłam z Jamesem do kuchnie by robić lody.
-Jo.
-Tak.
-Bo wiesz chciałem się zapytać czy mogę do ciebie mówić siostro.
-Hm tak jeśli ja będę mogła mówić braci.
-Zgoda.
-Choć zaniesiemy im te lody gdy stanęliśmy w progu zobaczyliśmy.


-A teraz mały masaż powiedział Logan.

-Zostaw powiedział Kendall.
-Co nie podoba się wolałbyś Jo co nie.
-Yhym ja tu stoję.
-To dobrze możesz od razu pomasować Kendalla.
-Jak ja cię za ras Logan pomasuje to się to dla ciebie skończy źle.
-To były groźby dzwoń na policje zgarną ją powiedział James.














\
-Dobrze stary powiedział Logan.

-Zaraz wam się na prawdę oberwie.
-Tak boimy się.
-Logan nie tak ostro Jo będzie płakać.
-Wy na prawdę zachowujecie się jak małe dzieci.
-Bo to my zeszli z kanapy i zaczęli tańczyć.

image
-Idioci powiedziałam i wzięłam aparat.
-Sesja krzyknęli zabierając mi aparat.
-To nie fer zawsze zabieracie mi aparat.
-Tak bywa powiedział Carlos i zrobił nam zdjęcie.
-A tak w ogóle gdzie są dziewczyny.
- Poszły do sklepu powiedział Kendall.
-Yhy.
-Teraz ja powiedział Logan zabierając mój aparat.
 
-Koniec ja robię zdjęcia nie wy.
-Ale nie ma ale .
-Ok.
-Czy tylko Logana to interesuje.
-Nie ale my wolimy robić tobie zdjęcia.
-Dobra macie aparat.
-Hura krzyknęli uśmiech.

 -Cześć.
-O Camil choć robimy zdjęcia.
-Ok.
 -Świetne.
 -Kendall Jo Cami  wygłupy.
-Ok
-Teraz ja Kendall spadaj.
-Ale mi tu dobrze.
-Kendall won.
-Dobra spokojnie Logan.
-Super wystarczy.
-Masz rację chodźcie coś zjeść.
-Dobra zjedliśmy pizze i poszliśmy oglądać horror a potem tylko umyć się i spać.

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 20

Oczami Jamesa
Minął już tydzień od kąt dziadkowie Jo zmarli po pogrzebie Jo zamknęła się w sobie cały czas leżała w łóżku i nic więcej nie chciała robić. Kendall cały czas chodzi i prosi by wyszła choć na chwile lecz ona cały czas swoje Kendall znów zabierał się by pójść do Jo.
-Kendall zawołałem ja pójdę z nią porozmawiać.
-Na pewno jest straszne uparta.
-Wiem ale muszę z nią porozmawiać.
-Ok powiedział i poszedł do ogrodu a ja poszedłem do Jo.
-Jo zapukałem mogę wejść nikt nie odpowiadał.
-Jo wchodzę powiedziałem otwierając drzwi lecz nikogo nie było,postanowiłem że pójdę do sali muzycznej pomału powędrowałem do sali która znajdowała się na strychu,po cichu wszedłem i usłyszałem śpiew to Jo śpiewała jakąś piosenkę.

I told you my heart's leaning towards you, a little more than I knew something was scaring you.
Is it too much or too fast or too forward?
Should I step back and pretend I don't feel this way?
I don't wanna tell a lie, I don't wanna have to hide.
 It's on the line I've waited for a sign,
I see it in your eyes, I, I know you really feel the same.
I need to know if I should raise or fold, my heart is stuck on hold,
I, I wanna know which way to go.
I can't love alone, I can't love alone.
I tried not to fall so far for you, now I can't get away from anything you say.
You make me feel nervous and stupid whenever I tell you I'm tired of playing games.
I don't wanna tell a lie, I don't wanna have to hide.
It's on the line I've waited for a sign,
I see it in your eyes, I, I know you really feel the same.
I need to know if I should raise or fold, my heart is stuck on hold,
I, I wanna know which way to go.
I can't love alone.
Oh, I can't stay here wonderin' if you want me.
If you don't take me, you should leave.
It's on the line I've waited for a sign,
I see it in your eyes, I, I know you really feel the same.
I need to know if I should raise or fold, my heart is stuck on hold,
I, I wanna know which way to go.
I can't love alone,
I can't love alone,
I can't love alone.
-O widzę że humor ci wrócił powiedziałem.
-James nie strasz czemu uważasz że humor mi wrócił.
-Bo znów śpiewasz i piszesz piosenki.
-James to że pisze piosenki to nie znaczy że już jestem szczęśliwa.
-Ale przynajmniej wyszłaś z pokoju.
-James wyszłam z pokoju ponieważ zaraz przyjdzie Kevin.
-A po co on nam tu.
-Ponieważ dowiem się prawdy o wszystkim.
-Myślisz że ci powie.
-Lepiej żeby tak było bo skończy się to źle.
-Spokojnie młoda.
-Dzwonek powiedziała.
-Co.
-Kevin przyszedł.
-Jo.
-Tak.
-Ostrożnie.
-Dobrze zeszła na dół nie wiem dlaczego ale strasznie się o nią martwię.
 Oczami Jo:
Zeszłam na dół musiałam porozmawiać z Kevinem.
-Cześć powiedziałam.
-Cześć jaki cel twego zaproszenia.
-Masz podałam mu list przeczytał go.
-No i co ja mam do tego.
-Po wiec mi czy to prawda.
-Tak dziwie się że nie powiedzieli ci tego wcześniej.
-Czyli jednak.
-Przykro mi powiedział złośliwie.
-Przykro ci kłamiesz od dziecka mnie nie tolerowałeś zawsze byłam dla ciebie jak wróg robal którego trzeba zgnieść.
-Masz racje nie znoszę cię zawsze robiłem wszystko by cię pogrążyć a ty zawsze z tego wychodziłaś.
-Nienawidzę cię.
-Ja również.
-Wynoś się z tond.
-To też mój dom.
-Puki ja tu jestem ty nie masz prawa tu mieszkać.
-Mam tak pisze w testamencie.
-Tak masz rację.
-Na twoim miejscu wrócił bym do Los Angeles i zapomniał o tym co się tu wydarzyło powiedział wychodząc.
-On ma rację powiedziałam sama do siebie.
-Chłopaki Dziewczyny.
-Tak.
-Wracamy do Los Angeles.
-A co nie chcesz już tu mieszkać.
-Nie możemy wrócić.
-Dobrze a kiedy.
-Dzisiaj.
-Już tak zaraz powiedział Carlos.
-Tak już zaraz powtórzyłam.
-Ok to ja zamówię bilety a wy się pakujcie.
Wszyscy poszli się pakować o 21.00 mieliśmy samolot później tylko wejść do domu.
-Tu jest lepiej niż w Polsce.
-Tak powiedział Kendall.
-Idziemy spać.
-Tak umyliśmy się i poszliśmy spać.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 19

Obudziłam się chyba o 10.10 poczułam czyiś wzrok na sobie spojrzałam na Kendalla przyglądał mi się.
-Cześć kochanie powiedziałam.
-Cześć pocałował mnie w czoło.
-Co mamy zamiar dzisiaj robić zapytałam.
-Nie mam pojęcia pójdę zrobić śniadanie a potem się zobaczy mówiąc to wstał z łóżka.
-Dobra.
-Ale ty moja droga też wstajesz.
-Nie chce mi się.
-Wstajesz powiedział mrużąc oczy.
-Tak wstaje powiedziałam wolałam sama wstać bez jego pomocy.
-Ciesze się powiedział i poszedł się umyć.
-Co ja z nim mam powiedziałam sama do siebie tylko wyszedł a ja szybko powędrowałam do łazienki.
Po umyciu się zeszłam na dół i zobaczyłam że Kendall z Loganem coś chowają stanęłam cichutko by mnie nie usłyszeli chciałam posłuchać o co chodzi.
-Nie mogą tego zobaczyć powiedział Logan.
-Wiem musimy to gdzieś przed nimi schować tylko gdzie powiedział Kendall.
-Schowamy to na razie do mojej torby.
-Dobra Logan ty idź to schowaj a ja robię śniadanie.
-Ok powiedział i szedł do wyjścia.
-Cześć powiedziałam wchodząc do kuchni udając że nic się nie stało.
-Siema powiedział Logan jak zwykle i wyszedł.
-Co on taki szczęśliwy.
-Co nie zdaje ci się.
-Może ale chyba raczej nie coś się stało.
-Nie kochanie nic się nie stało siadaj jeść usiadłam nie zadając więcej pytań nie chciałam aby wyszło że ich podsłuchiwałam po zjedzeniu posprzątałam i poszłam na spacer z Demonem zastanawiałam się co oni kryją przed nami spacerowałam z 30 minut postanowiłam wracać do domu gdy tam weszłam myślałam że dostane zawału.
-Co wy żeście narobili krzyknęłam patrząc na nich po kolei.
-Czy was do reszty powaliło spojrzałam na Kendalla wypluł pierze z ust.

-I to jest śmieszne popatrzałam na uśmiechającego się od ucha do ucha Jamesa.


-To nie tak zaczął Logan.
-Zamilknij się  powiedziałam nie chce was słuchać opuścił tylko głowę w geście rozumiem.

-Ale zaczął Carlos.
-Milcz powiedziałam.
-Przepraszam powiedział i opuścił głowę.
 
-Wiecie co nie mam do was słów to dom mojej babci gdyby teraz tu przyszła i was z tond wywaliła nie no,nie mam słów macie to posprzątać a ty mój drogi zwróciłam się do Kendalla będziesz miał wielkie kłopoty Logan,Carlos i James uśmiechnęli się do siebie.
-A wy nie macie się co cieszyć niech tylko dziewczyny wrócą wszystko im powiem.
-No ale my nic nie zrobiliśmy uśmiechnął się Kendall.
-Ty się lepiej w ogóle nie odzywaj zaraz sobie z tobą inaczej porozmawiam ale najpierw macie tu wszystko posprzątać.
-Dobrze powiedzieli i zaczęli sprzątać wściekła poszłam do pokoju położyłam się na łóżku i nagle zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham powiedziałam.
-Dzień dobry czy rozmawiam z Jo Marks.
-Tak a co się stało.
-Twoja babcia jest ciężko chora a dziadek nastąpiła cisza przykro mi nie żyje.
-Co to nie możliwe zaraz tam przyjadę.
-Dobrze do widzenia.
-Do widzenia odpowiedziałam szybko się przebrałam i  wyszłam z pokoju napotkałam po drodze Kendalla który mnie złapał.
-Co się stało.
-Moja babcia jest chora a dziadek zaczęłam płakać umarł muszę jechać szybko do szpital.
-Ok jadę z tobą powiedział i już wsiedliśmy do auta mojego dziadka za 10 minut już tam byliśmy pobiegłam szybko do recepcji.
-Dzień dobry gdzie znajdę moją babcię Ewe Marks.
-Dzień dobry twoja babcia jest w sali 35 zaraz jedzie na operację.
-A mogę do niej na chwile wejść.
-Niech pani idzie do lekarza on pani powie wszystko.
-Dobrze dziękuje powiedziałam i pobiegłam do lekarza.
-Dzień dobry czy pan doktor wie co z moją babcią.
-Dzień dobry jesteś wnuczką Ewy Marks.
-Tak.
-Niestety chyba pani wie że pani dziadek nie żyje.
-Tak wiem dowiedziałam się przez telefon a co z babcią.
-Babcia jest w bardzo złym stanie zaraz idziemy ją operować.
-Panie doktorze mogę tyko na chwilę do niej wejść.
-No dobrze sala nr 35.
-Dziękuje poszłam do sali zobaczyłam moją babcię usiadłam na krześle i zaczęłam do niej mówić.
-Babciu a mówiłaś mi że nic wam nie będzie dziadek nie żyje ty umierasz nie zostawiaj mnie samej ja nie chcę.
-Przepraszam usłyszałam spojrzałam w miejsce gdzie wydany został odgłos to pielęgniarka.
-Musimy zabrać twoją babcię na operację.
-Dobrze powiedziałam wychodząc z sali usiadłam na krześle i czekałam.
-I co z twoją babcią.
-Nie wiem Kendall chyba jest źle doktor nic na razie nie mówi musimy czekać.
-Dobrze masz herbatę powinna ci pomóc.
-Dzięki operacja trwała 8 godzin o 21.20 doktor wyszedł ze sali.
-Pani Marks mogę panią prosić do siebie na chwilę.
-Dobrze poczekaj tu powiedziałam do Kendalla i poszłam.
-Proszę pani niestety operacja się nie udała pani babcia umarła.
-Co nie to nie możliwe przecież mówiła że to tylko badania.
-Niestety przykro mi na prawdę nie dało się nic zrobić.
-Dobrze dziękuje za wszystko do widzenia.
-Przepraszam jeszcze pani babcia kazała pani to przekazać gdyby umarła mówiąc to podał mi list.
-Dziękuje do widzenia wyszłam cała zapłakana szybko podeszłam do Kendalla by się przytulić.
-Co się stało zapytał.
-Babcia...o...ona....nie...ży...je mówiłam zapłakana.
-Choć do domu tam wszystko nam opowiesz.
-Dobrze pojechaliśmy do domu tylko weszłam od razu wzięłam do ręki list i zaczęłam go czytać.
Kochana wnusiu bardzo trudno było mi zabrać się do napisania ci tego listu wiem,że to co teraz przeczytasz załamie cię ale w końcu musisz poznać prawdę mieliśmy z twoimi rodzicami ci to już dawno powiedzieć ale zawsze się baliśmy jak zareagujesz chodzi mi oto,że nie jesteś naszą prawdziwą wnuczką zostałaś adoptowana gdy miałaś 2 miesiące twoimi rodzicami są państwo Mike Maslow i Cathy  Maslow przykro mi że nikt ci tego nie powiedział wcześniej.                     
Po przeczytaniu listu szybko pobiegłam na górę zamykając się na klucz miałam już dość wszystkiego..
Oczami Jamesa.
Jo weszła do domu zaczęła coś czytać i w pewnym momencie uciekła.
-Jo ale już nie słyszała.
-James usłyszałem gdzie Jo powiedział Kendall.
-Zaczęła czytać ten list a potem uciekła.
-Co to za list.
-Nie wiem przeczytamy.
-Tak poszedłem z Kendalle do salonu wszyscy tam siedzieli z więc zacząłem czytać.
Kochana wnusiu bardzo trudno było mi zabrać się do napisania ci tego listu wiem że to co teraz przeczytasz załamie cię ale w końcu musisz poznać prawdę mieliśmy z twoimi rodzicami ci to już dawno powiedzieć ale zawsze się baliśmy jak zareagujesz chodzi mi oto że nie jesteś naszą prawdziwą wnuczką zostałaś adoptowana gdy miałaś 2 miesiące twoimi rodzicami są państwo Mike Maslow i Cathy  Maslow przykro mi że nikt ci tego nie powiedział wcześniej.  
-To nie możliwe przecież powiedzieli by mi że mam siostrę muszę z nią porozmawiać.
-Może lepiej nie powiedział Kendall.
-Sieć cicho jeśli to prawda to Jo jest moją siostrą idę do niej  szedłem po schodach powoli sam nie wiedziałem co mam teraz zrobić zapukałem do niej.
-Jo otwórz słyszałem że podchodzi do drzwi otworzyła je.
-Przeczytałeś to tak.
-Tak ale Jo jeśli to prawda to ja się ciesze.
-Na prawdę.
-Tak 
-Ciesze się ale chce zostać teraz sama powiedział.
-Dobrze powiedziałem i wyszedłem poszedłem się myć i spać.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 18

Spało mi się dziś bardzo przyjemnie gdyby nie jeden osobnik który wskoczył na łóżko i skomlał mi nad uchem.
-Demon złaź powiedziałam ale pies jeszcze głośniej skomlał.
-Dobra już wstaje usiadłam na łóżko zerknęłam na zegarek była dopiero 6.10 ziewnęłam i poszłam do łazienki ubrałam się umyłam i zeszłam na dół nikogo jeszcze nie było więc poszłam z Demonem na space nagle ktoś zakrył mi oczy wystraszyłam się.
-Zgadnij kto to przesz chwile się zastanawiałam ten głos mi kogoś przypominał ale kogo.
-Kim jesteś zaśmiał się i odkrył mi oczy.
-Nie pamiętasz mnie.
- Chwila Anderson .
-Tak.
-To na prawdę ty nie mogę uwierzyć.
-A widzisz jednak dobrze cię widzieć kiedy wróciłaś.
-Wczoraj przyjechałam do dziadków z przyjaciółmi i chłopakiem.
-O super a długo tu będziecie.
-Nie wiem może tydzień lub dwa to się zobaczy.
-Może wpadniesz do mnie  poopowiadasz co u ciebie dawno się nie widzieliśmy chcę wiedzieć co w wielkim mieście.
-Ok poszliśmy do niego świetnie się bawiłam rozmawialiśmy o wszystkim co się wydarzyło jak się pozmieniało w pewnym momencie założył mi na głowę śmieszny kapelusz.
-Co to zapytałam.
-Meksykańskie Sombrero nasze czapki z dzieciństwa.
-Nie mogę w to uwierzyć nadal je trzymasz.
-Tak ja nie zapomniałem o naszej przyjaźni.
-Tak się ciesze że nie zapomniałeś.
-Obiecałem ci to.
-Tak o kurcze już jest 12.30 muszę iść.
-Dlaczego zapytał smutny.
-Mój chłopak  na pewno się martwi może się jeszcze niedługo spotkamy ale na razie muszę iść.
-Ok no to do zobaczenia.
-Na razie powiedziałam i wyszłam od niego szybko poszłam do domu gdy weszłam Kendall stał w salonie był wściekły.
-Cześć co nie dokończyłam bo od razu zaczął się drzeć.
-Cześć tylko tyle masz mi do powiedzenia dzwoniłem do ciebie z 30 razy  ale wielmożna pani nie musi odbierać bo po co myślałem że coś ci się stało.
-Kendall uspokój się wyładował mi się telefon przepraszam zapomniałam się.
-Hyh dobra spokojnie a mogę wiedzieć przynajmniej co robiłaś.
-Poszłam na spacer z Demonem i po drodze spotkałam swojego przyjaciela z dzieciństwa przepraszam nie gniewaj się.
-No nie wiem zastanowię się powiedział.
-Kendall proszę nie zaczynaj.
-No dobrze niech ci będzie ale na następny raz mów jak gdzieś wychodzisz.
-Dobrze powiedziałam całując go w policzek.
-A co to za kolega.
-Anderson chodziliśmy razem do szkoły no i śpiewaliśmy jak byliśmy młodsi.
-Śpiewaliście.
-Tak.
-To fajnie obejrzymy telewizje.
-Tak poszliśmy do pokoju włączając telewizor a tam na dzień dobry moje zdjęcie z Andersenem.
Dziś gdy obserwowaliśmy 19 letnią Jo Marks zauważyliśmy jak idzie z jakimś chłopakiem przez park najpierw pomyśleliśmy że to 22 letni Kendall Schmidt z zespołu Big Time Rush ale myliliśmy się szła z jakimś młodym chłopakiem było widać że dobrze się bawią czyżby Jo zdradzała Kendalla z tym chłopakiem zobaczymy jak się to potoczy. 
-Co to było zapytałam samą siebie.
-Uznali że mnie zdradzasz.
-Ale ja.
-Tak wiem nie zdradziłaś mnie wieże ci to tylko telewizja zrobił wszystko by nas pogrążyć i pokłócić.
-Masz rację.
-Oczywiście że mam.
-Tak jak zawsze.
-  Nie zawsze ale mam.
-Jesteś niesamowity kocham cię.
-Ja ciebie też.
- Zróbmy obiad już jest 14.00 zaraz cała reszta przyjdzie.
-Ok zrobiliśmy spaghetti.
-No i gotowe.
-Tak.
-Ale tu ładnie pachnie powiedzieli wchodząc do kuchni.
- Co dziś jemy zapytał James.
-Spaghetti.
-Ekstra.
-Dobra siadajcie już wam nakładam nałożyłam wszystkim na talerz i sama zaczęłam jeść.
-Dziękuje powiedzieli i już zaczęli wychodzić.
-A wy gdzie idziecie.
-Do kina powiedział James.
-Do restauracji powiedział Carlos.
-A my do parku się przejść mówił Logan.
-Aha no to pa powiedziałam i wróciłam do pokoju przed telewizor siedziałam z Kendallem przed telewizorem do 20.20 zaczęło mi się nudzić.
-Wiesz może coś porobimy nudzi mi się przed telewizorem powiedziałam.
-A co byś chciała robić zapytał.
-No nie wiem.
-A może to zaczął mnie całować wiedziałam o co mu chodzi oddałam się pieszczocie było mi tak dobrze przy nim ale  wciąż martwiłam się o dziadków. 
-Kendall nie mogę.
-Rozumiem martwisz się o dziadków i nie myślisz o niczym innym.
-Tak przepraszam możemy iść spać spać.
-Tak choć odpowiedział poszliśmy się umyć i spać.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 17


Dzień wyjazdu:
Obudził mnie dzwonek budzika była 5.20
-Tak szybko muszę wstawać powiedziałam i ruszyłam do łazienki po wykonaniu wszystkich prac podeszłam do Kendalla by go obudzić.
-Kendall kochanie wstawaj.
-Tak już wstaje 5 min.
-Nie ma 5 min tylko już.
-Chwila powiedział i przykrył się poduszką.
-Jeżeli w tej chwili nie wstaniesz to jadę bez ciebie.
-Dobra już wstaje powiedział i wyszedł z łóżka.
-Zadowolona.
-Będę jak się ubierzesz i zejdziesz na dół.
-Tak rzekł i już go nie było zeszłam na dół siedziała tam już Victoria.
-Cześć Victoria.
-Cześć Jo.
-Gotowa.
-Już się nie mogę doczekać aż tam polecimy.
-Tak choć zrobimy dla nich śniadanie.
-Ok powiedział Victoria robiłyśmy śniadanie reszta zeszła.
-Cześć powiedziałyśmy równo.
-Cześć odpowiedzieli.
-Jedzcie i wychodzimy z 30 min mamy samolot.
-Dobra zjedliśmy i poszliśmy do aut chłopaków.
-Czyje auto bierzemy zapytała Camil.
-Moje powiedział James.
-No dobrze ale jeszcze jedno jest nam potrzebne powiedziała Megan.
-Kochanie weźmiemy moje auto powiedział Carlos.
-Dobra wszystko gotowe to jedziemy dojechaliśmy na lotnisko i 10 min później już lecieliśmy do Polski lecieliśmy z 8 godz wyszliśmy z samolotu i już szliśmy do taxi by nas zawiozła po 15 min byliśmy przed domem babci.
-Łał twoja babcia ma przepiękny dom.
-Tak pamiętam jak byłam mała  przyjeżdżałam tu z rodzicami i przesiadywałam całymi dniami na ogrodzie.

-Musiałaś mieć niesamowite dzieciństwo.
-Tak no chodźcie zapraszam was do środka dziadkowie na pewno będą chcieli was poznać.
-Jasne wszyscy weszli razem ze mną do środka.
-Babciu dziadku jestem.
-Wnusiu jak miło cię znów widzieć.
-Mi was również.
-O proszę kogo ja widzę Victoria dawno u nas nie byłaś.
-Dzień dobry powiedziała tuląc moich dziadków.
-A to kto Jo.
-To moi przyjaciele Camil,Logan,Carlos,Megan,James no i mój chłopak Kendall.
-Miło mi was poznać powiedziała babcia do nich.
-Babciu oni mówią po angielsku nie rozumieją cię.
-Aha czyli angilelski.
-Tak.
-Dobrze zaczęła do nich mówić po angielsku.
-Witam was w moim domu.
-Dzień dobry odpowiedzieli.
-Masz przystojnego chłopaka powiedziała do mnie babcia.
-Oh babciu powiedziałam uśmiechając się.
 







 -No co to prawda.
-Dziadek też był taki przystojny jak był w naszym wieku.
-No tak ale to było kiedyś.
-No tak.
-A to kto powiedział dziadek.
-A to mój pies Demon .
-Śliczny powiedział dziadek.
-Dobrze my tu gady gadu a nasi goście muszą gdzieś spać pokarzesz im pokoje.
-Jasne powiedziałam.
-A ja przez ten czas zrobię coś do picia i jedzenia.
-Ok ferajna pokarze wam pokoje pokazałam wszystkim gdzie będą spać i poszłam do sypialni gdzie mam spać z Kendallem.
-Masz nie samowitych dziadków powiedział Kendall.
-Dziękuje polubili cię.
-Naprawdę.
-Tak.
-To super.
-No raczej choć na dół babcia z dziadkiem na pewno na nas czekają.
-Zgoda zeszliśmy na dół dziadkowie o czymś rozmawiali.
-Co się stało że mówicie szeptem.
-Kochanie możemy porozmawiać.
-Tak Kendall możesz iść na ogród zaraz tam przyjdę.
-Dobrze powiedział i mnie pocałował. 
-Co się stało powiedziałam.
-Wiesz,że jesteśmy chorzy.
-Tak wiem.
-Właśnie musimy jechać do szpitala na kilka dni.
-To przez tą chorobę.
-Kochanie nie martw się nic nam nie będzie to tylko badanie.
-Na pewno.
-Tak.
-To dobrze.
-Ale będziesz musiała przest te kilka dni pilnować nasz dom.
-Dobrze nie ma problemu. 
-Ciesze się no idź już do niego.
-Dzięki a kiedy jedziecie.
-Za ras przyjedzie Kevin i nas zabierze.
-Kevin też tu jest. 
-Tak wiemy że się nie znosicie ale musimy.
-Nie nic się nie stało niech przyjedzie.
-Po winnaś z nim porozmawiać.
-Dobrze dla ciebie wszystko babciu.
-Dziękuje o słyszysz auto przyjechało.
-Tak to na pewno Kevin powiedział dziadek.
-Cześć wszystkim powiedział Kevin.
-Cześć wnusiu jedziemy.
-Tak poszli po rzeczy.
-Widzę,że przyjechałaś.
-Tak przyjechałam.
-Ciesze się.
-Nie masz z czego.
-Jedziemy mamy wszystko.
-Ok powiedział i już ich nie było.
 -Weszłam na ogród i co zobaczyłam chłopaków którzy bawią się jak małe dzieci.


-Nie mają co robić powiedziała Camil do mnie. 
-Oni są jak małe dzieci.
-Ale wasze dzieci usłyszałam za sobą.
-Jak wy tu przecież zresztą nie ważne wiecie że się nie podsłuchuje.
-Wiemy ale jesteśmy dziećmi.
-Tak.
-No więc co robimy kochanie.
-Hm nie mam pojęcia.
-Idziemy na basen zapytał James.
-Wiecie dopiero przyjechaliśmy.
-Tak nasze panienki nie chcą zniszczeć sobie makijażu mówiąc to zaczęli nas  udawać.


-Wcale nie.
-Jasne.
-Przestańcie.
-Nie.
-Dobra idziemy na basen.
-Na prawdę.
-Tak.
-Super wszyscy poszliśmy bawiliśmy się świetnie wróciliśmy do domu o 20.15.
-Ekstra ta Polska jest nie samowita powiedział wesoły James.
-Ciesze się,że wam się podoba wiecie co ja idę już spać mam na dziś dość.
-Dobranoc usłyszałam.
-Dobranoc weszłam do pokoju umyłam się wyszłam z łazienki pomnie wszedł Kendall gdy wrócił wtuliłam się w niego i zasnęłam.