-Jo krzyknęła Victoria ze strachu zleciałam z łóżka.
-Victoria odbiło ci co się stało.
-Przepraszam ale James kazał cię natychmiast obudzić ubierz się i zejdź na dół.
-Ale po co.
-Zobaczysz powiedziała i wyszła z pokoju.
-Najlepiej obudzić i sobie pójść wstałam i poszłam się umyć po wszystkim zeszłam na dół.
-Co takiego pilnego masz do mnie James.
-Bo wiesz moi rodzice za raz tu przyjadą.
-No i co z tego.
-Bo wiesz musimy się dowiedzieć czy to prawda.
-Musimy.
-Tak.
-Dobrze jedzmy coś i poczekamy.
-Spoko już mam dla ciebie naleśniki.
-Dzięki a tak po za tym gdzie są wszyscy.
-Poszli na spacer by nam nie przeszkadzać.
-Aha zaczęliśmy jeść.
-James.
-Tak.
-Na którą umówiłeś się z rodzicami.
-Na11.30.
-Już powinni tu być.
-Zaraz tu nie dokończył bo ktoś zadzwonił już tu są.
-Idź otwórz poszedł strasznie się bałam chciałam żeby to nie była prawda to tylko sen.
-Dzień dobry Jo usłyszałam.
-Dzień dobry proszę usiąść.
-Bardzo dziękuje.
-James co się stało powiedziała mama Jamesa.
-Mamo tato musimy porozmawiać.
-To ja może sobie pójdę.
-Jo powiedział James trochę ostrzej.
-Co się stało nic nie rozumiem.
-Mamo tato wejście to i czytajcie w pewnym momencie nastąpiła głucha cisza nikt nic nie mówił.
-Mamo tato czy to prawda.
-To prawda ale to nie tak jak myślicie my po prostu nie chcieliśmy byście cierpieli nie mieliśmy tyle pieniędzy by utrzymać 4 dzieci przepraszam powiedziała mama Jamesa.
-Nic się nie stało nie jestem zła powiedziałam.
-Na prawdę popatrzeli wszyscy na mnie.
-Tak ale muszę iść na spacer do widzenia powiedziałam i szybko wyszłam musiałam to wszystko przemyśleć to było trudne z jednej strony rozumiem nie chcieli byśmy cierpieli ale z drugiej strony jest mi trochę przykro że gdyby nie babcia nie wiedziałabym o tym wszystkim szłam i w pewnym momencie na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi powiedział nieznany.
-Powinnaś patrzeć jak chodzisz.
-Tak wiem.
-Czekaj ja cię z koś znam.
-Tak jak każdy.
-Nie ty nie jesteś Jo Marks.
-Tak a ty.
-To ja Jett Long chodziliśmy razem do szkoły i bawiliśmy się w piaskownicy.
-A tak pamiętam co ty tu robisz.
-Gram i studiuje a ty.
-Mieszkam z przyjaciółką.
-A czemu nie grasz.
-Nie miałam jeszcze czasu by poszukać studia.
-Pomogę ci możesz pracować tam gdzie i ja.
-A gdzie to jest.
-Pokarze ci chodź.
-Ok poszliśmy do studia.
-To tutaj.
-Ale pięknie.
-Tak chodź załatwimy ci tu coś.
-Ok Jett poszedł rozmawiać z reżyserem.
-Jo choć tu.
-To ty jesteś Jo Marks zapytał reżyser.
-Tak.
-Mam dla ciebie niezłą role.
-Tak cieszę się.
-Będziesz grała Jo Tylor przyszłą dziewczynę Kendalla spotykamy się jutro o 07.20.
-Dobrze bardzo dziękuje do widzenia.
-Jett dziękuje ci.
-Nie ma za co podwiozę cię do domu.
-Dzięki.
-Gdzie mieszkasz.
-Mareja 25.
-Ok jechaliśmy z 10 minut.
-Jesteśmy powiedział Jett.
-Dzięki.
-Nie za co.
-Może wejdziesz na kawę.
-Jasne czemu nie weszliśmy do środka nikogo nie było.
- Sama tu mieszkasz.
-Nie mieszkam tu razem z 4 dziewczynami i 4 chłopakami.
- Łał czyli każda ma partnera.
-Nie do końca.
-Co ty nie masz chłopaka.
-Mam chłopaka nie ma jeszcze Victoria ale już nie długo zresztą nie ważne powiec co tam u was jak leci.
-No wiesz nasza banda myślała że wpadniesz jeszcze do Polski a ty nic.
-No niestety nie miałam czasu dużo rzeczy na głowie.
-Tak najlepsza wymówka.
-No w pewnym momencie usłyszałam otwierające się drzwi nie za bardzo się tym interesując rozmawiałam dalej z Jettem.
-Czyli nic się nie zmieniło.
-No trochę się zmieniło rudy obciął włosy i Ania zdała studia.
-Nie możliwe przecież mówiła że nigdy ich nie zda.
-No widzisz.
-Tak do kuchni weszli chłopcy patrząc się na Jett jak na odmieńca.
-Cześć chłopcy.
-Co on tu robi.
-Jett przeszedł do mnie a co.
-Ty go znasz.
-Tak to mój kolega z Polski.
-Wiesz Jo ja jednak sobie już pójdę.
-Ok to do zobaczenia pocałowałam go w policzek.
-Tak do zobaczenia.
-Co wam odbiło co on wam zrobił.
-Co zrobił przez niego straciłem Mirande poderwał ją i ona zemną zerwała będzie chciał zabrać ciebie nie wytrzymam tego mówił wściekły.
-Kendall spokojnie nikt mnie tobie nie zabierze.
-Kocham cię powiedział.
-Ja ciebie też.
-Młoda zawołał James.
-Tak stary.
-Masz ochotę na lody.
-Jakie.
-Truskawkowe.
-Ok.
-To choć mi pomuc.
-Dobra poszłam z Jamesem do kuchnie by robić lody.
-Jo.
-Tak.
-Bo wiesz chciałem się zapytać czy mogę do ciebie mówić siostro.
-Hm tak jeśli ja będę mogła mówić braci.
-Zgoda.
-Choć zaniesiemy im te lody gdy stanęliśmy w progu zobaczyliśmy.
-A teraz mały masaż powiedział Logan.
-Zostaw powiedział Kendall.
-Co nie podoba się wolałbyś Jo co nie.
-Yhym ja tu stoję.
-To dobrze możesz od razu pomasować Kendalla.
-Jak ja cię za ras Logan pomasuje to się to dla ciebie skończy źle.
-To były groźby dzwoń na policje zgarną ją powiedział James.
\
-Dobrze stary powiedział Logan.
-Zaraz wam się na prawdę oberwie.
-Tak boimy się.
-Logan nie tak ostro Jo będzie płakać.
-Wy na prawdę zachowujecie się jak małe dzieci.
-Bo to my zeszli z kanapy i zaczęli tańczyć.
-Idioci powiedziałam i wzięłam aparat.
-Sesja krzyknęli zabierając mi aparat.
-To nie fer zawsze zabieracie mi aparat.
-Tak bywa powiedział Carlos i zrobił nam zdjęcie.
-A tak w ogóle gdzie są dziewczyny.
- Poszły do sklepu powiedział Kendall.
-Yhy.
-Teraz ja powiedział Logan zabierając mój aparat.
-Koniec ja robię zdjęcia nie wy.
-Ale nie ma ale .
-Ok.
-Czy tylko Logana to interesuje.
-Nie ale my wolimy robić tobie zdjęcia.
-Dobra macie aparat.
-Hura krzyknęli uśmiech.
-Cześć.
-O Camil choć robimy zdjęcia.
-Ok.
-Świetne.
-Kendall Jo Cami wygłupy.
-Ale mi tu dobrze.
-Kendall won.
-Super wystarczy.
-Masz rację chodźcie coś zjeść.
-Dobra zjedliśmy pizze i poszliśmy oglądać horror a potem tylko umyć się i spać.