czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 61



Nie zmrużyłam oka przez całą noc, odwracałam się z boku na bok wiedziałam, że muszę odejść inaczej oni ucierpią, wstałam po cichu by nie obudzić Kendalla, zabrałam torbę spakowałam się podeszłam do Kendalla tak słodko spał zrobiło mi się przykro, że muszę go zostawić wzięłam  kartkę napisałam na niej kilka słów i położyłam ją na mojej poduszce.
-Mam nadzieje, że mi to wybaczysz kocham cię Kendall i nigdy nie przestane, wzięłam torbę do ręki  i zeszłam na dół mój pies pobiegł za mną zaczął szczekać.
-Cicho szczęściarz bo obudzisz kogoś wiem, że nie powinnam tego robić ale muszę, choć musimy już jechać za 2 godziny mamy lot myślisz, że mi to wybaczą mam nadzieję, że tak a jeśli nie to i tak nic się nie stanie bo już nigdy mnie nie zobaczą.

Pojechałam na lotnisko po 2 godzinach wylecieliśmy z pasa startowego , siedziałam w samolocie i zaczęłam żałować tego ,że uciekłam ale co mogłam zrobić zostać i narazić wszystkich na nie bezpieczeństwo, siedziałam w samolocie z 10 godzin i w końcu doleciałam do Polski.
Gdy wyszłam z samolotu złapałam taxi i pojechałam do domu, gdy do niego weszłam Kevina nie było, poszłam do mojego starego pokoju i się rozpakowałam, zeszłam na dół po godzinie przeszedł Kevin.
-O kogo ja widzę Jo, czyżby mieli cię już dość i cię wyrzucili.
-Nie Kevin nikt mnie nie wyrzucił, sama odeszłam.
-Sama a co Kendall ci się znudził.
-Kevin daj spokój, nie chce mi się mi się o tym rozmawiać.
-O uraziłem cię , jak mi nie przykro.
-Odwal się powiedziałam ci już chyba, że nie chce mi się o tym gadać.
-Dobra dziś ci odpuszczę ale tylko dziś.
-O nie mogę aleś ty łaskawy.
-Czasami się zdarza.
-Bardzo rzadko powiedziałam wstając.
-A ty gdzie się wybierasz.
-Idę do swojego pokoju.
-Jak długo.
-Co jak długo.
-Jak długo tu zostaniesz.
-Nie martw się parę dni i mnie nie ma.
-Mam nadzieje powiedział i wyszedł z domu.
-On się nigdy nie zmieni powiedziałam i poszłam do pokoju.

Oczami Kendalla :
Obudziłem się wczesnym rankiem  Jo nie było  obok.
-Na pewno śniadanie robi pomyślałem poszedłem się więc ubrać  umyć i zszedłem na dół wszyscy tam byli oprócz Jo i Victori która jest w szpitalu.
-Cześć  wszystkim.
-Cześć odpowiedzieli chórem.
-Gdzie masz Jo zapytał Logan.
-Nie wiem myślałem że jest tu.
-Nie ma jej powiedziała Camil.
-Zauważyłem .
-Może poszła do Victori  powiedział James.
-Nie możliwe.
-Czemu zapytał.
-Psa też niema.
-No to poszła na spacer .
-Może i tak ale jest problem powiedziała Megan.
-Jaki zapytałem.
-Wieczorem słyszałam jak ktoś wychodzi powiedziała.
-I teraz dopiero to mówisz.
-Myślałam ,że wróciła powiedziała.
-Dobra poczekajcie zadzwonię do niej.
-No to szybko powiedzieli chórem.
-Cholera telefon mam u góry zaraz wracam.
-Pośpiesz się usłyszałem.
-Ok weszłam do pokoju i spojrzałem na łóżko dopiero wtedy dostrzegłem ,że na poduszce  Jo leży kartka, podszedłem do łóżka i wziąłem kartkę do ręki coś tam było napisane.

Dla Kendalla:
Jeśli to czytasz to oznacza ,że mnie już niema.
Musiałam uciec Alan mnie ściga, dla waszego bezpieczeństwa uciekłam.
Wiem, że nie postępuje dobrze ale jeśli to was ocali to poświecę wszystko co mam, żeby was ratować.
Postępuje dobrze proszę nie szukaj mnie lepiej by nikt nie wiedział, gdzie jestem dzięki temu i ja i wy macie spokoju od Alana.
                                                                                         Kocham was Jo.


               
 Czytałem to cztery razy i wciąż nie wierzyłem w  to co tam napisała.
-Hej Kendall czemu nie dzwonisz do Jo. Powiedziała Camil wchodząc do pokoju z resztą domowników.
-Ona odeszła powiedziałem.
-Co.
-Odeszła.
-Co to jest zapytał James wskazując na kartkę.
-Kartka masz powiedziałem podając ją Jamesowi.
-Co powiedział a raczej krzykną.
-Co tam piszę zapytała reszta zabierając kartkę Jamesowi.
-Jo odeszła nie możliwe powiedziała Camil.
-Odeszła przez tego dupka.
-Musimy ją znaleźć powiedział James.
-Ale gdzie ona może być zapytałem.
-Nie wiem powiedział James.
-Co robimy.
-Zadzwoń do niej może odbierze powiedział Logan.
-Tak masz racje powiedziałem i zacząłem dzwonić.

Oczami Jo:
Spałam gdy nagle obudził mnie mój telefon, spojrzałam a wyświetlacz był to Kendall.
-Więc już wiedzą powiedziałam siedziałam tam i czekałam, aż przestanie dzwonić telefon ale gdy tylko skończył po chwili zaczął znowu dzwonić, wyłączyłam go nie chciałam słyszeć jak dzwoni.
Gdy wyłączyłam telefon zaczęłam myśleć co teraz będzie ,czy będę musiała zmienić imię i nazwisko tylko po to by mnie nie poznano ,czy jednak nie tylko że nie będę bezpieczna długo nad tym myślałam aż w końcu zasnęłam.
Parę dni później:

Od dziś nie jestem Jo Marks jednak zmieniłam imię i nazwisko, teraz jestem Katelyn Marie Tarver.
Teraz nikt mnie nie znajdzie i nie pozna tamta ja odeszła teraz muszę zacząć żyć od nowa bez Kendall, Jamesa, Carlosa, Logana, Camil, Megan i Victori jednak najgorsze jest to, że nie wiem co jest z Victorią.
-Teraz nie mogę o tym myśleć muszę ich chronić i to jest najważniejsze. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za tak długą nie obecność ale przez długi czas nie było mnie w domu i ni miałam jak napisać.Przepraszam jeszcze raz i pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz