poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 49

Oczami Kendalla:
Jo poszła do pokoju cały dzień dziwnie się zachowuje co się stało muszę z nią porozmawiać zaraz święta a ona tak dziwnie się zachowuje poszedłem za nią do pokoju spała więc nie chcąc jej obudzić zszedłem na dół "Może Camil będzie wiedziała w końcu mieszkała z nią w jednym domu na pewno jej coś powiedziała"Wszedłem do kuchni gdzie wszyscy siedzieli.
-A gdzie Snob Doog zapytałem nigdzie go nie widząc.
-Musiał już iść powiedział Logan.
-Aha ok Camil mam do ciebie pytanie spojrzałem na nią siedziała na kolanach Logana.
-Co się stało zapytała.
-Nic tylko powiedz mi czy Jo zawsze przed świętami się tak dziwnie zachowuje.
-No wiesz szczerze powiedziawszy tak od kąt z nią mieszkam zawsze na święta wolała być sama wychodziła gdzieś i wracało po trzech dniach jak się pytałam gdzie idzie mówiła że do znajomych a gdy pewnego dnia chciałam ją zabrać do rodziców powiedziała że nie bo już jest umówiona więc poszłam na do auta i pojechałam na lotnisko okazało się że samolot przyjedzie za godzinę bo są jakieś kłopoty a ja nie zabrałam paszportu szybko się wróciłam do domu zabrałam paszport i przed wyjściem widziałam jak Jo siedzi i ogląda film choć miała iść do znajomych nie miałam czasu  nią rozmawiać a i ona mnie nie zauważyła gdy wróciłam do domu po świętach zapytałam się jak się bawiła powiedziała,że bardzo dobrze choć dobrze wiedziałam,że kłamie nie chciałam jej wypytywać bo znając ją i tak by mi nic nie powiedziała wydaje mi się,że ona po prostu nie lubi świąt powiedziała Camil.
-Co dlaczego by ich nie miała lubić to piękny okres gdy wszyscy są razem powiedziała Victoria.
-Może i tak ale.....nagle zadzwonił dzwonek podszedłem do drzwi stał tam Avan.
-Cześć jest Jo zapytał.
-Jest ale śpi wejdź.
-Dzięki powiedział i poszedł za mną do kuchni.
-Cześć Avan powiedzieli wszyscy chórem.
-Siemka co robicie.
-Zastanawiamy się czemu Jo zachowuje się tak dziwnie a właśnie Kendall coś zacząłeś i nie dokończyłeś powiedział Carlos.
-A no może ona nigdy nie miała z kim spędzać świąt i dlatego była sama.
-Przecież mogła być zemną powiedziała Camil.
-No tak racja może ty coś wiesz Avan.
-Wiecie nie mogę wam powiedzieć zapytajcie się jej ona na pewno wam powie.
-Avan proszę powiedz ona nie chce nam powiedzieć a tobie na pewno powiedziała.
-Jo nie lubi świąt bo 3 lata temu w święta jej rodzice musieli wyjechać załatwić ważną sprawę i nie stery jakiś wariat jechał i spowodował wypadek a jej rodzice zginęli na miejscu od tamtego dnia Jo nie cieszy się w święta tylko w samotności rozpacza.
-Oł nigdy mi nie napomniała o tym,że jej rodzice zginęli w święta powiedziała smutna Camil.
-Nikomu nie mówiła wolała to trzymać w sobie i udawać,że wszystko jest w porządku.
-A jak ty się dowiedziałeś Avan.
-Kiedyś z niej to wyciągnąłem ale musiałem straszne mocno się starać by mi powiedziała.
-No tak cała Jo nic  nie powie i cierpi w samotności zaśmiał się James.
-Tak ale trzeba coś zrobić w końcu nie może być taka smutna powiedziałem do wszystkich.
-Racja ale co zrobimy zapytali wszyscy na raz.
-Jeszcze nie wiem ale coś wymyślę.
Gdy tak sobie rozmawiali pewna dziewczyna stała za drzwiami podsłuchując jak o niej mówią wiedziała,że będą coś wymyślać tylko po to by ona spędziła z nimi dobre święta,ale ona tego nie chciała nienawidziła świąt kochała je kiedyś potem straciła ochotę wolała samotne święta bez nikogo obok szybkim krokiem wyszła z domu by nikt nie mógł usłyszeć.
Oczami Jo:
Stałam przy drzwiach od kuchni i słuchałam o czym mówią oczywiście mówili o niej o tej która nienawidziła świąt wolała je spędzać sama z dala od ludzi i zabawy szybko lecz bardzo cicho wyszłam z domu nie chciałam by któryś z nich mnie usłyszał.
Nie lubiła być sama ale w święta coś jej nakazywało być samej nie wiedziała co to za uczucie ale tak jak czuła tak też robiła siedziała w parku bardzo długo była godzina 21.30 gdy wróciła do domu od razu wszyscy się na nią rzucili.
-Gdzie ty byłaś powiedział Kendall.
-W parku.
-Po co zapytał Logan.
-Przejść się.
-I co olśniło cię zapytał James.
-Nie.
-Szkoda.
-Co to ma znaczyć James.
-Co jak to co patrz która jest godzina a ty sobie w parku siedzisz a jak by ci się coś stało.
-Nie mów mi co mam robić.
-Będę jestem twoim starszym bratem.
-Nie od kiedy jestem pełnoletnia ty nic nie możesz powiedziałam wściekła i poszłam do pokoju umyłam się i poszłam spać przynajmniej próbowałam cały czas myślałam co teraz zrobić z tymi świętami.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam wszystkich za tak krótki rozdział od jakiegoś czasu nie mam już weny i staram się coś wymyślić przepraszam za wszystko.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 48

Cześć przepraszam za tak długą nie obecność ale nie miałam głowy dla pisania miałam bardzo dużo pracy ale obiecuje, że się poprawię zapraszam na kolejny rozdział.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Szłyśmy z Victorią do parku cały czas myślałam a nawet czułam,że ktoś nas obserwuje nie wiedząc czemu cały czas myślałam o czymś innym niż powinnam czułam się źle nie pewnie choć byłam z Victorią to i tak nie dawało mi spokoju czułam,że coś się stanie jak nie dziś to jutro ale nie byłam pewna co to jest za uczucie było straszne, Victoriom opowiadała mi o tym jak to było w Nowym Yorku ale ja nie słuchałam miałam tylko mgłę przed oczami a potem ciemność.
Obudziłam się chyba o 4.40 ale nawet tego nie byłam pewna nic nie pamiętałam wszystko jak by za mglą zeszłam na dół było mi straszne gorąco weszłam do kuchni nie paląc światła zastanawiałam się co się stało ale nic mi nie przychodziło do głowy.
Patrzałam w okno gdzie była ciemność może oprócz bałwana który świecił jasną bielą.
Zaczęłam się zastanawiać co to są święta pamiętałam gdy razem z rodzicami siadaliśmy przy stole wigilijnym i rozmawialiśmy ale kiedy zmarli przestałam świętować nie czułam chęci do świętowania Wigilii bo z kim sama nie,gdy umarli moi rodzice razem z nimi uciekła chęć do świąt.
Święta dzień gdy rodzina trzyma się razem zasiadają przy stole opowiadają różne historie i nikt się nie śpieszy do pracy czy do szkoły są razem kochają się i to jest piękne w święta,wszyscy sobie wybaczają i śpiewają kolędy to piękny czas.
-Jo usłyszałam odwróciłam się to James stał w progu kuchni i się na mnie patrzył.
-Tak James.
-Wszystko w porządku.
-Tak czemu pytasz.
-No wiesz wczoraj zemdlałaś a teraz stoisz przy oknie i patrzysz nie wiadomo gdzie o 5 nad ranem.
-Nie umiałam spać więc przyszłam tu postać w chłodnym straszne gorąco dziś a ty co tu robisz.
-To samo co ty nie umiałem spać powiedział podchodząc do stołu-chcesz wody zapytał.
-Tak poproszę.
-Ok powiedział nalał do szklanki ciecz i postawił ją na stole siadając na krzesło usiadłam obok niego.
-James.
-Tak.
-Mam pytanie.
-Jakie coś się stało.
-Nie tylko no wiesz czy wy no obchodzicie święta.
-Tak czemu byśmy mieli ich nie obchodzić.
-No nie wiem.
-Zresztą sama zobaczysz to twoje pierwsze święta z nami więc może być ciekawie.
-Ta ale brakuje mi tu śniegu  powiedziałam nie chciałam mu mówić,że nienawidzę świąt.
-Śniegu.
-Tak śniegu.
-Tu nie ma śniegu.
-Przecież wiem głąbie.
-Oj nie gniewaj się tam.
-Nie gniewam powiedziałam.
-Ta a wiesz co święta już za parę dni a my nic jeszcze nie mamy może zaczniemy dzisiaj ubierać choinkę i stroić cały dom.
-To nie jest dobry pomysł.
-Czemu.
-No nie wiem.
-No wejś będzie fajnie.
-No ok powiedziałam choć wcale tak nie pomyślałam.
-No to jak wszyscy zejdą to zabierzemy się do pracy.
-Ok siedzieliśmy w kuchni jeszcze z godzinę potem poszliśmy do pokoi by się przebrać.
Jak zwykle monotonia dnia wstać ubrać się zjeść śniadanie iść do szkoły wrócić zjeść obiad iść do pracy i znów wrócić czasem zjeść kolacje czasem nie no i oczywiści iść spać taka monotonia dnia już mnie straszne denerwuje.
Wyszłam z łazienki Kendall jeszcze spał co nie było dziwne zawsze lubił sobie pospać zeszłam na dół James stał już w kuchni i robił śniadanie.
-Co robisz dobrego zapytałam.
-Omlet.
-Mym pomóc ci.
-Wiesz możesz pomoc zawsze się przyda.
-Dobra to co mam robić.
-Masz pokroić szynkę.
-Ok zajęło nam to trochę czasu ale przygotowaliśmy śniadanie dla wszystkich była już 7.50.
-James wołamy już ich.
-Tak.
-To kto woła.
-Ty powiedział szybko James.
-No ok powiedziałam i pobiegłam na schody zaczęłam wszystkich wołać po 5 minutach wszyscy byli na dole.
-Ale tu ładnie pachnie powiedział zaspany Logan.
-Siadajcie i smacznego.
-Dzięki powiedzieli chórem i zaczęli jeść.
-Co dziś robimy zapytał Kendall.
-Razem z Jo uznaliśmy,że ustroimy dziś choinkę.
-To świetny pomysł powiedzieli i gdzieś zniknęli po chwili wrócili z kartonami.
-Co to jest.
-Choinka i rożne ozdoby.
-O to zaczynamy powiedziała Victoria.
-Tak szykowaliśmy wszystko na święta i śpiewaliśmy.

(Kendall)
Let's go!

(Carlos)
Big time!

(Kendall)
Merry Christmas everybody!

(James)
Put down the video games,
Pick up some candy canes,
And hang a wreath on your door.

(Kendall)
Hey!
Give back to those who need,
Bring peace and harmony,
Cause that's what Christmas is for.

(Logan)
And this Christmas, this Christmas,
We'll celebrate a wonderful year.

(Carlos)
Oh, this Christmas.

(Logan & Logan)
This Christmas.
This Christmas.
This Christmas.

(Carlos)
We'll decorate the halls with love and cheer.

(Big Time Rush)
We can make a beautiful Christmas,
We can make the world shine bright.
As long as friends and family are with us,
Every star will shine tonight.
We can make it beautiful,
It's Christmas.
We can make it beautiful,
It's Christmas.
We can make it beautiful,
It's Christmas.
We can make a beautiful Christmas.

(Carlos)
Let's party in the snow,
Under the mistletoe,
Girl, I've been waiting all year.

(James)
All year, yeah!

(Carlos)
Hey!

(Logan)
Rudolph can take a break,
Frosty can melt away,
As long as I got you here.

(James)
Hey, this Christmas.

(Carlos & James)
This Christmas.
This Christmas.
This Christmas.

(James)
We'll celebrate a wonderful year.

(Carlos)
Wonderful year.

(Kendall)
Oh, this Christmas.

(Carlos & Kendall)
This Christmas.
This Christmas.
This Christmas.

(Kendall)
We'll decorate the halls with love and cheer.

(Big Time Rush)
We can make a beautiful Christmas,
We can make the world shine bright.
As long as friends and family are with us,
Every star will shine tonight.
We can make it beautiful,
It's Christmas.
We can make it beautiful,
It's Christmas.
We can make it beautiful,
It's Christmas.
We can make a beautiful Christmas.

(Kendall)
Happy Holiday,
Spread the love on Christmas day,
Singing:

(Big Time Rush)
Happy Holiday,
We can make a beautiful Christmas.
Happy holiday,
Spread the love on Christmas day.
Singing happy Holiday,
We can make a beautiful Christmas.

(Logan)
So beautiful.

(Big Time Rush)
We can make a beautiful Christmas,
We can make the world shine bright.

(Carlos)
The world shine bright, yeah.

(Big Time Rush)
As long as friends and family are with us.

(Kendall)
Family and friends, family.

(Big Time Rush)
Every star will shine tonight.

(James)
Shining tonight.

(Big Time Rush)
We can make it beautiful,
It's Christmas.

(James)
To a beautiful Christmas.

(Big Time Rush)
We can make it beautiful,
It's Christmas.

(Logan)
So beautiful, no, no.

(Big Time Rush)
We can make it beautiful,
It's Christmas.
We can make a beautiful Christmas.

(Kendall)
Hey!
We can make a beautiful Christmas.
Oh!

(Big Time Rush)
We can make a beautiful Christmas!
Happy holiday,
Spread the love on Christmas day.
Singing happy Holiday,
We can make a beautiful Christmas!

-No już prawie jest wszystko brakuje nam dwóch rzeczy.
-Jakich przecież wszystko jest spojrzałam na nich.
-Nie brakuje pirzamek.
-Pirzames powróżyłam zaskoczona.
-Tak zawsze ubieramy świąteczne pirzamki.
-Aha i po co to.
-Jak to po co chłopcy spojrzeli na mnie jak na dziwaka.
-No po co.
-No bo to przynosi szczęście powiedzieli i zniknęli gdy wrócili razem z dziewczynami siedziałyśmy na kanapie i patrzeliśmy na nich.
-I to pomaga wa poczuć się świątecznie.
-Tak i tobie też by pomogło powiedzieli.
-Ta a ta dróga rzecz która jest nam jeszcze potrzebna.
-To za chwię a teraz trzeba skończyć choinkę.
-Ta chłopcy szykowali choinkę a ja zrobiłam im zdjęcie chyba bardziej z nudów niż z chęci.

-Po chwili ktoś zapukał do drzwi chłopcy poszli tam i wrócili nie z kim innym jak z snob doog dziewczyny cieszyły się że go zobaczyły.
-Cześć powiedział.
-Cześć od powiedziałyśy.
-Miło was poznać ale tu świątecznie.
-Dzięki od powiedzieli chłopcy i zaczęli o czymś rozmawiać z snob doog a my wyszłyśmy do kuchni
-No świąteczne chyba już wszystko.
-Nie brakuje tego powiedziała Victoriam zakładając czapkę mikołaja.
-Ta to wszystko.
-Tak co ty taka smutna.
-Nie jestem smutna.
-Jesteś przejesz widzę.
-Nie powiedziałam i wyszłam z kuchni.
-Cześć mogę wam zrobić zdjęcie zapytałam.
-No jasne powiedzieli i stanęli przy choince.

-Jeszcze jedno usiądzie tam.
-Ok.
-I już dzięki.
-Spoko to śpiewamy krzykneli.

I don't want a lot for Christmas
There is just one thing I need

(James)
I don't care about the presents
Underneath the Christmas tree

(Carlos)
I just want you for my own
More than you could ever know

(Logan)
Make my wish come true

(Kendall)
All I want for Christmas is you
It's you

I don't want a lot for Christmas
There is just one thing I need

(James)
Don't care about the presents
Underneath the Christmas tree

I don't need to hang my stocking
There upon the fireplace

(Kendall)
Santa Claus won't make me happy
With a toy on Christmas day

(BTR)
I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you
You baby

(James)
Oh !
All the lights are shining

(Carlos)
So brightly everywhere

(Kendall)
So brightly baby

And the sound of
Children's laughter fills the air

(Kendall)
Oh

(Carlos)
And everyone is singing

(Kendall)
I hear those sleigh
Bells ringing

(Logan)
Santa won't you bring me the
One I really need
Won't you please bring my
Baby to me...

I don't want a lot for Christmas
This is all I'm asking for

(Carlos)
I just wanna see my baby
Standing right out side my door

(BTR)
I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you
You baby

-Super powiedziały dziewczyny co o tym myślisz Jo  zwróciły się do mnie.
-Yhm fajnie powiedziałam.
-Co ci jest.
-Nic jestem zmęczona idę się położyć powiedziałam i poszłam do sypialnie tak straszne nie chciałam im powiedzieć,że nie chce z nimi świętować no ale co przeżyje te święta mam nadzieje,że nie będzie tak źle powiedziałam sama do siedzie i położyłam się na łóżku chyba zasnęłam bo nic nie pamiętam..

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 47

Oczami Victori:
James obudził mnie o 5.00 mówiąc,że za godzinę mamy samolot  do domu szybko wstałam przygotowałam się i zeszłam na dół.












W kuchni siedział już James popijając kawę.
















-Cześć powiedział widząc mnie w progu.
-No cześć.
-Chcesz omleta.
-Z miłą chęcią.
-A więc proszę powiedział nakładając mi na talerz.
-Dzięki James.
-Tak.
-O której będziemy w Los Angeles.
-Za niecałe 3 godz.
-A to fajnie już nie mogę się doczekać kiedy się położę w łóżku.
Cały lot przespałam więc szybko mi ten czas miną obudził mnie James mówiąc,że już wysiadamy  zabraliśmy wszystkie bagaże i wrośliśmy do domu  była godzina 9.20 gdy weszliśmy do sypiali ja od razu poszłam spać a James zszedł na dół.
Oczami Ciary:
Obudziłam się  gdzieś około 10.00 dzisiejszego dnia było strasznie gorąco usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam myśleć o Jo i Kendall.
Gdy pierwszy raz Kendall mi powiedział,że ma dziewczynę myślałam,że to będzie kolejna laska piękna na twarzy ale nie mająca mózgu bo przecież no zawsze ma pecha w miłości z każdą która był miał tylko kłopoty.  
Lecz gdy poznałam Jo okazało się,że ta dziewczyna jest w sam ras dla Kendalla piękna mądra wygadana i sprytna chociaż jedną wybrał dobrze.
Postanowiłam wstać umyć się i zejść na dół.
















Umyłam się ubrałam i zeszłam na dół w pewnym momencie usłyszałam krzyk i śmiech dochodzący z salonu weszłam tam i zobaczyłam Jamesa z Loganem skaczących i z czegoś się cieszących.









-Y co wy robicie gdy tylko mnie zobaczyli zrobili dziwnie miny.









-My zapytali.
-No wy co robicie.
-No ten my tylko cieszymy się z tego,że James sprowadził Victorię do dom.
-Aha i dlatego tak skaczecie z radości..
-No.
-Ehem uznajmy,że jest normalne.
-Ej młoda powiedział James mam focha.
-Za co......a no tak cieszę się że cie widzę powiedziałam i go przytuliłam.
-No zaraz lepiej.
-Tak idę coś zjeść powiedziałam i poszłam do kuchni.
w kuchni za uwarzyłam stół z jedzeniem jak by dla całego wojska  za mną weszli Logan i James.
-Chłopaki ile osób tu je.
-No wiesz Ty,Ja,James,Victoria,Camil,Jo,Kendall,Carlos,Megan, powiedział Logan.
-Dla 9 osób tak dużo jedzenia to ile wy jecie.
-No Jo,Megan,Cami,Vick no i ty zjecie na pewno dwie kanapki.
-No raczej.
-No a my całą resztę powiedział dumny Logan.
-Serio 5 dziewczyn zje troszkę a wy we 4 zjecie tyle co pół wojska.
-Ym tak raczej tak.
-Łał,że was jeszcze nie rozerwało.
-Ty się o nas nie martw my tak szybko nie damy się pokonać powiedział James.
-Jeszcze zobaczymy a tak po za tym gdzie masz Foxa.
-A no właśnie nie wiem Jo miała go pilnować chodźmy do niej.
-Ok powiedziała równo z Loganem.
-Chwila powiedział Logan.
-Co.
-A może ich tak trochę brutalnie wodą oblejemy będzie zabawna pobudka.
-Jasne czemu nie powiedział James wrócił się do kuchni po chwili przyniósł 3 butelki napełnione wodą.
-Gotowi zapytał James.
-Jak zawsze powiedzieliśmy i poszliśmy weszliśmy do sypialni Jo i Kendall mojego kuzyna nie było a Jo spała z Foxem było mu chyba dobrze bo głowę schował w jej włosach.
-No proszę mój piesek się uzależnił od Jo.
-Tak powiedzieliśmy równocześnie i cicho zaczęliśmy się śmiać.
-Co wy tu robicie usłyszeliśmy głos za pleców odwróciliśmy się a tam stał Kendall.
















-Bo my przyszliśmy po Foxa.
-Z butelkami pełnymi wody.
-No tak bo nam się pić chcę.
 -Serio mówił patrząc na nas wzrokiem "wiem że kłamiecie".














-Nie na serio my tylko po psa powiedział James biorąc Foxa i budząc przytytym Jo.
-Co się dzieje powiedziała Jo widząc minę Kendalla.
-Zrobimy tak macie 3 sekundy aby z tond wyjść albo już nigdy z tond nie wyjdziecie powiedział Kendall głosem mordercy.












Chłopaki tak się wystraszyli tymi słowami,że uciekli aż się za nimi kurzyło a ja spokojnie i pomału poszłam za nimi.
Oczami Jo:
Poczułam jak ktoś zabiera mi Foxa otworzyłam oczy to był James uśmiechnął się i odwrócił  ja szybko się podniosłam by zobaczyć o się dzieje.
-Co się dzieje powiedziałam widząc minę Kendalla.
-Zrobimy tak macie 3 sekundy aby z tond wyjść albo już nigdy z tond nie wyjdziecie powiedział Kendall głosem mordercy co zabrzmiało straszne śmiesznie.
Chłopaki tak się wystraszyli tymi słowami,że uciekli aż się za nimi kurzyło a Ciara  spokojnie i pomału poszłam za nimi.
-Kendall co to było.
-A nic chcieli nas oblać wodą ale im nie wyszło.
-Ha ha zauważyłam chwila James wrócił.
-Tak.
-Czyli Vick wróciła z nim powiedziałam szybko wstałam pocałowałam Kendalla i zamknęłam się w łazience szybko się umyłam ubrałam i zbiegłam na dół.
















-James powiedziałam widząc go.
-Cześć młoda.
-Vick wróciła.
-Tak wróciła.
-To super śpi.
-Tak.
-To dobrze co jest do jedzenia.
-Jaja,chleb,ser,pomidor,papryka,szynka co chcesz.
-A czemu nie wołacie reszty.
-Y ty zawołaj.
-Ok poszłam na schody i krzyknęłam śniadanie po chwili wszyscy byli w kuchni nawet Vick wszyscy się cieszyli że znowu ją widzimy postanowiłam z Vick iść na spacer i dowiedzieć się co u niej poszłyśmy do parku ale gdybyśmy wiedziały co się tam stanie nigdy byśmy tam nie poszły w ten dzień.

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 46

Lot samolotem upłyną mi strasznie jakaś laska o imieniu Celeste uczepiła się mnie nie dawała mi spoko była ładna nie powiem ale przez cały lot tylko gadała i gadała już miałem jej dość.
Gdy wylądowaliśmy szybko wysiadłem chciałem uciec tej lasce ale ona na upartego za mną łaziła w końcu się zatrzymałem i od wróciłem do niej.
-Celeste powiedziałem.
-Tak.
-Wiesz jesteś fajna ale ja muszę już iść do mojej dziewczyny i nie za bardzo mam czas na pogawędki.
-Ale.
-Nie ma ale sorry ja muszę iść pa powiedziałem i poszedłem nie zwracałem uwagi na nią no wiem może byłem nie miły ale nie mam czasu muszę jak najszybciej się dostać do Victori.
Wszędzie szukałem tego budynku nigdzie nie umiałem go znaleźć szedłem dalej w końcu znalazłem był to bardzo ładny dom chodź trochę za duży jak dla jednej osoby.















Podszedłem do drzwi zapukałem i czekałem aż ktoś je otworzy.
Ktoś podszedł drzwi się otwarły a w drzwiach ukazała się ta sama dziewczyna która leciała zemną samolotem.
-Celeste ty tu mieszkasz powiedziałem zaskoczony.
-Tak cześć James a co ty tu robisz.
-Tu mieszka moja dziewczyna Victoria.
-Victoria jest twoją dziewczyną.
-Tak.
-T o super wchodź zaraz ją zawołam.
-Dzięki powiedziałem wchodząc do środka.
-Nie ma sprawy powiedziała i zniknęła po chwili ktoś zszedł ze schodów a tym kimś była Victoria.
 -James co ty tu robisz zapytała przerażona.
-Victoria przyleciałem do ciebie musimy porozmawiać.
-A mamy o czym.
-Tak mamy.
-Może ty masz bo ja nie.
-Victoria no przepraszam zachowałem się jak dupek wiem o tym przepraszam ale ja po prostu byłem zły,że nic mi wcześniej nie powiedziałaś tylko przed wyjazdem wyskoczyłaś z ty "wyjeżdżam do szkoły w New York"wiesz jak mnie to zabolało nawet sobie tego nie wyobrażasz.
-Masz rację powinnam ci powiedzieć ale tak się bałam,że się wkurzysz i wciąż to odwlekałam a potem było już za późno.
-Obydwoje popełniliśmy błąd wybacz im.
-Wybaczam a ty mi wybaczysz.
-Oczywiście,że tak powiedziałem i ją pocałowałem.
-Kocham cię powiedziała.
-Ja ciebie też.
- Wiem.
-To dobrze,że wiesz a mam pytanie jak ci się podoba w szkolę.
-Szczerzę.
-Tak.
-Nie podoba mi się ta szkoła,
-Co jak to.
-Mówią,że jest najlepsza ale to nie prawda nie chce już do niej chodzić.
-To się wypisz i wródź zemną do Los Angeles.
-Wiesz co z miłą chęcią.
-Na prawdę.
-Tak jutro się wypiszę i wracamy.
-To świetnie powiedziałem i ją pocałowałem.
-A James jeszcze jedno Jo ci powiedziała gdzie mieszkam prawda.
-Nie skłamałem.
-Nie kłam tylko ona wiedziała gdzie mieszkam gdyby ci nie powiedziała nie było by cię tu. 
-Tak powiedziałam mi jesteś zła.
-Nie ciesze się bo gdyby nie ona nie przyjechał byś tu a ja bym się tu męczyła.
-Widzisz masz wspaniałą przyjaciółkę a ja siostrę.
-Tak to prawda.
-Obejrzymy jakiś film.
-Jak.
-Nie wiem jakiś Horror.
-Spoko włącz coś a j zrobię coś do jedzenia.
-Ok powiedział a ja poszłam do kuchni zrobiłam popcorn nalałam coli i poszłam do pokoju James już siedział i czekał na mnie.
-No to co oglądamy.
-Martwe zło.
-Ten najnowszy.
-Tak.
-Ok usiadłam obok i zaczęliśmy oglądać był obrzydliwy ale było warto po obejrzeniu zachciało mi się spać poszłam się umyć wyszła z łazienki położyłam się James też się umył i położył zemną cieszyłam się,że tu jest tek straszne go kochałam w duszy dziękowałam Jo,że powiedział Jamesowi gdzie jestem nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Oczami Jo:
 Wróciłam wykończona z pracy chciałam iść tylko spać na dzień dobry przywitał mnie Fox szczekając i wesoło merdając ogonkiem.
-Cześć maluchu głodny powiedziałam biorąc go na ręce a on zaszczekał.
-Już ci daje wyciągnęłam jego żarcie nakarmiłam i poszłam do salonu nikogo nie było Kendall jeszcze nie wrócił z Ciarą może i dobrze bo jest cicho i spokojnie położyłam się na kanapie i usłyszałam otwieranie się drzwi.
-Już jesteśmy powiedział Kendall.
-To sobie odpoczełam powiedziałam.
 -Coś mówiłaś powiedział Kendall wchodząc do pokoju.
-Nie nic powiedziałam tylko cześć.
-Aha no to cześć powiedział i mnie pocałował.
-Co robiliście.
-A byliśmy w parku na lodach na plaży i nic po za tym.
-Aha to fajnie.
-Podobało ci się Ciara.
-Tak i to bardzo zrobiła, pare zdjęć chcesz zobaczyć.
-No jasne.












-Tu byliśmy w parku.
-No no śliczne.













-A tu Kendall chciał mi coś zagrać ale coś się stałe z struną.
-Naprawiliście.
-Tak po 20 min się udało.
-Ta zauważyłam.
 















-No i ostatnie.
-No widzę,że się na prawdę dobrze bawiliście.
-Tak a ty jak tam w pracy zapytała Ciara.
-A no wiesz dobrze nic nowego zdjęcia zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia.
-Czyli nic nowego.
-Nic wiecie co jestem zmęczona Ciara pokarze ci twój pokój ok.
-Ok poszłyśmy do góry.
-Tu będziesz spała powiedziałam i otwarłam drzwi.
          










-Tak i to bardzo.
-To się cieszę wykąp się i odpocznij dobranoc.
-Dziękuje dobranoc powiedziała poszłam do pokoju umyłam się ubrałam i położyłam się spać nawet nie wiem kiedy zasnęłam słyszałam tylko jak Kendall idzie się myć a potem cisza zasnęłam.

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 45

Obudziłam się słysząc jakiś hałas na dole szybko zeszłam na dół w kuchni urzędował James bardzo ładnie się ubrał.













-James co ty robisz czemu tak hałasujesz.
-Oj Jo przepraszam nie chciałem cię obudzić ale straszne się śpieszę na samolot.
-Jedziesz do Victori.
-Tak powiedział i rozlał sok.
-James ty ofiaro idź ja to posprzątam.
-Na prawdę.
-Tak.
-Dziękuję ci bardzo powiedział pocałował mnie w czoło i pobiegł na górę pokiwałam tylko głową i zaczęłam sprzątać po chwili James zbiegł na dół.
-Jo usłyszałam James.
-Tak.
-Zaopiekujesz się Foxem dopóki nie wrócę.
-No jasne, że się nim zaopiekuje.
-Dzięki.
-Nie ma za co idź już.
-Dobra pa.
-Pa powiedziałam i usłyszałam jak zamyka drzwi spojrzałam na Foxa.
-I co maluchu zostaliśmy tylko ja i ty oczywiście z tych normalnych pies tylko zamerdał ogonkiem i podbiegł do mnie wziewam go na ręce chciałam iść na górę ale ktoś zapukał do drzwi myślałam,że to James czegoś zapomniał podeszłam do drzwi otworzyłam je a w progu stała jakaś dziewczyna miała około 16 lat.

















-Cześć powiedziała.
-Cześć od powiedziałam zaskoczona.
-Ty jesteś Jo.
-Tak.
-Miło mi poznać jestem Ciara Bravo kuzynka Kendalla.
-Mi również zapraszam cię do środka.
-Dzięki a gdzie jest Kendall.
-Kendall jeszcze śpi.
-Jak to śpi przecież się umówiliśmy na 9.00 a jest już 9.10.
-Faktyczne ale mi nic nie mówił musisz z nim gadać nie zemną choć obudzimy go.
-Dobra od powiedziała weszłyśmy do pokoju Kendall spał w najlepsze rozwalił się na łóżku jak by sam na nim spał spojrzałam na Ciarę miała dziwną minę chyba coś planowała.
-Ciara.
-Tak.
-Co ty kombinujesz.
-A nic tylko go drastycznie obudzę powiedziała i wskoczyła na łóżko budzą wystraszonego blondyna.
-Jo krzykną.
-Co nie krzycz nic ci nie robię Kendall spoglądał zaskoczony to na mnie to na Ciarę.
-Ciara co ty chwila ciszy kurde zapomniałem o tobie.
-No zauważyłam.
-Przepraszam daj mi minutkę zaraz przyjdę wstał i szybko pobiegł do łazienki wyszedł z niej po nie całych 2 minutach.
















-Ok możemy iść powiedział.
-Dobra Jo idziesz z nami.
-Nie dzięki muszę jechać dziś do studia mam sesję zdjęciową ale miło mi było cie poznać.
-Mi również powiedziała.
-No to miłej zabawy.
-Dzięki i na wzajem powiedzieli równocześnie i wyszli a ja poszłam do łazienki umyłam się ubrałam i wyszłam z łazienki.



















Spakowałam się i wyszła z domu pojechałam do pracy i znów zaczęły się sam nudy.
Oczami Jamesa:
 Wyszedłem z domu byłem straszne po denerwowany tak straszne się bałem,że Victoria będzie zła i mi nie wybaczy cieszę się,że ma pasję jakiś cel w życiu ale czemu mi nie powiedział,że wyjeżdża gdy dojadę muszę z nią poważne porozmawiać przyjechałem na lotnisko wszedłem do samolotu cały czas rozmyślałem co zrobię gdy ją spotkam przytulę ochrzanie czy jeszcze coś innego nie wiem, wiem jedno muszę ją spotkać i pogadać.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj z okazji Halloween  życzę wszystkim wszystkiego dobrego postaram napisać jutro kolejny rozdział ale nic nie obiecuje.
Dziękuje i życzę miłego czytania.

niedziela, 20 października 2013

Rozdziałł 44



Cześć sorry ,że tak dawno nie pisałam miałam wiele rzeczy na głowie ale dziś jest wyjątkowy dzień więc musiałam znaleźć czas albowiem dziś jest rok od kąt zaistniał mój blog chciałam serdecznie podziękować wszystkim czytającym i komentującym mojego bloga cieszę się, że wam się podoba mam nadzieję, że zostaniecie zemną do końca i zawsze będziecie mnie wspierać jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam Victoria.                                                                                                         ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------                         
Oczami Kendall
Obudziłem się 0 5.00 było jeszcze ciemno i nie chciało mi się wstać spojrzałem na jeszcze śpiącą Jo.
Od 2 tygodni chodzi załamana z nikim nie rozmawia z jednej strony nie dziwie jej się ale z drugiej mogła by chociaż z nami porozmawiać, czasami się zastanawiam czy ona czegoś nie planuje czy nie chce się zemścić na Alanie za to co zrobił zaczynam się bać o nią nie wiadomo przecież co jej do głowy może strzelić  będę musiał ją zacząć pilnować dla jej własnego bezpieczeństwa.
Wstałem z łóżka nie mogłem już leżeć poszedłem do łazienki się umyć i ubrać .
















Wyszedłem po cichu z łazienki żeby nie obudzić Jo zeszedłem na dół w kuchni siedział James.
-Cześć stary.
-Cześć odpowiedział.
-Co ty tu robisz o 5 nad ranem.
-A siedzę i myślę straciłem Victorie nie wiem gdzie jest a w dodatku Jo zrobiła się straszne tajemnicza ona nam nie ufa najgorsze jest w tym wszystkim to , że nie wiem jak jej pomóc.
-James też nad tym myślałem i wydaje mi się, że ona będzie chciała się na nim zemścić.
-Zemścić Jo nie możliwe.
-Oj James nie wiem tego.
-Może i masz rację będziemy musieli ją przypilnować bo może na prawdę zrobić coś głupiego.
-Też tak uważam powiedziałem i usiadłem na krześle.
-Po prostu musimy spróbować do niej dotrzeć jakoś.
-Ale jak próbowałem na milion sposobów ale nic mi nie wychodziło.
-Musimy zadzwonić po Avana ona z nim rozmawia o wszystkim więc może się udać.
-Ok więc ty dzwonisz do Avana a ja idę po nią powiedziałem i poszedłem do naszego pokoju Jo siedziała już na łóżku gdy weszłam spojrzała się na mnie i jak zwykle nic nie powiedziała.
-Cześć kochanie powiedziałem całując ją w policzek.
-Cześć powiedziała cicho.
-Jak się czujesz.
-Dobrze.
-Na pewno.
-Tak a co.
-Nie nic po prostu od paru dni nie rozmawiasz z nami unikasz nas martwię się o ciebie.
-Nie musisz nic mi nie jest .
-Wiesz my ci zawsze pomożemy.
-Ale ja nie chce waszej pomocy nie chce niczyjej pomocy jest wszystko dobrze.
-Ok. nie denerwuj się skoro tak uważasz niech tak będzie nic już nie powiedziała tylko się na mnie spojrzała i wyszła z pokoju .
Oczami Jo
Miałam dość tego, że wciosz się mnie pytają czy wszystko w porządku co mam im powiedzieć wiecie nie nic nie jest w porządku  przecież gdybym im tak powiedział cały czas łazili by za mną weszłam do kuchni James siedział na krześle i popijał kawę.
-O cześć Jo.
-Cześć próbowałam udawać miłą choć wcale nie chciałam.
-Jak się czujesz.
-Dobrze uśmiechnęłam się choć w głębi duszy miałam już pomału ich na prawdę dość wciąż te same pytania czy wszystko ok lub jak się czuję z dna na dzień wkurzali mnie coraz bardziej gdy tak rozmyślałam nagle ktoś zapukał do drzwi poszłam otworzyć w drzwiach stał Avan.
-Cześć powiedział.
-Avan co ty tu robisz.
-Też się cieszę ,że cie widzę powiedział.
-Cześć ale co ty tu robisz.
-No wiesz dzwonił do mnie James i powiedział , że od jakiegoś czasu dziwnie się zachowujesz.
-Ta choć przejdziemy się.Byłam wściekła na Jamesa po co wciągał w to Avana jak wrócę muszę z nim poważnie porozmawiać rozumiem , że się martwi ale to już paranoja.
-No to co z tobą.
-Zemną wszystko ok,to oni coś wymyślają.
-Jo znam cię za długo by się na brać na twoje kłamstwa a tak po za ty nie chodzisz do szkoły co jest.
-A.
-Czekaj zanim coś powiesz proszę cię nie mów ,że źle się czułaś wiem ,że to nie prawda więc mów prawdę bo inaczej się obrażę.
-No ok. bo wiesz najpierw wyjechała Victoria potem Alan zabił demona.
-Co zrobił.
-Potrącił go autem gdy byliśmy w parku.
-Co za gnojek ciekawe jak by się czół gdyby go ktoś potrącił i zabił.
-Nie wiem ale jestem straszne ciekawa.
-Jo ty chyba nie myślisz.
-Nie no może czasami ale nie jestem nim.
-Uf bo już myślałem.
-Nie nie zabiła bym do.
-To dobrze a gdzie wyjechała Victoria.
-Do NY.
-Czemu.
-Na studia fryzjerskie najgorsze , że pokłóciła się z Jamesem i ja nie mogę powiedzieć gdzie dokładnie jest bo mi zabroniła.
-Wiesz co powinnaś pomyśleć co jest dobre a co złe.
-Ale ja uważam ,że powinnam mu to powiedzieć jednak przecież ona mi zabroniła.
-Wiesz powinnaś iść za głosem serca bo ono nigdy się nie myli.
-Tak ale moje serce mówi bym powiedziała ale przecież nie mogę.
-Wiesz chcesz stracić brata i przyjaciółkę bo nie mówisz prawdy czy chcesz mieć ich oboje przy sobie zastanów się co robisz.
-Masz rację powiem Jamesowi dziękuje Avan.
-Nie ma sprawy idź i miłego dnia.
-Dzięki i nawzajem powiedziałam i pobiegłam do domu James siedział na kanapie z jednej strony byłam na niego zła bo zadzwonił po Avana a z drugiej byłam mu straszne wdzięczna bo gdyby nie on Avan by mi nie pomógł.
-James musimy pogadać.
-Ta czemu ja nic nie zrobiłem powiedział wystraszony.
-Spokojnie miałam ochotę ci zrobić krzywdę ale już mi przeszło.
-Na pewno.
-Tak.
-A więc co chcesz.
-Bo ja chciałam ci powiedzieć .......zacięło mnie  bałam się mu powiedzieć.
-Co.
-Hym spojrzałam na niego.
-Co chciałaś mi powiedzieć.
-James ja wiem gdzie mieszka Victoria.
-Na prawdę.
-Tak.
-To super musimy tam jechać.
-Ale ona mi zabroniła ci mówić nie może wiedzieć,że to ja ci powiedziałam.
-Oczywiście dziękuje ci.
-Nie ma sprawy.
-No to gdzie ją znajdę.
-Jej adres to 9 Reade Street.
-Dzięki muszę do niej lecieć.
-Mam nadzieję,że się pogodzicie powiedziałam a James pobiegł do pokoju oglądałam przez chwilę tv ale zaczęło mi się to nudzić i poszłam do pokoju Kendall już spał weszłam po cichu do łazienki wzięłam gorący prysznic i poszłam się położyć tak straszne się cieszyłam,że wreszcie powiedziałam Jamesowi o tym gdzie jest Victoria może i będzie na mnie zła ale robię to dla niej i Jamesa chociaż raz od dłuższego czasu zasnęłam ze spokojem i uśmiechem na twarzy.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 43

Oczami Jo
Obudziłam się bardzo zmęczona pół nocy zastanawiałam się co zrobić powiedzieć Jamesowi  czy nie dobrze wiedziałam gdzie dokładnie jest Victoria chciałam powiedzieć mu ale nie mogłam przecież Victoria mi zabroniła mówić mu gdzie jest chciała odpocząć od niego miałam dość co teraz zrobić nikomu nie mogę powiedzieć bo od razu powiedzieli by Jamesowi  byłam w kropce spojrzałam na śpiącego jeszcze Kendalla temu to dobrze niczym się nie martwił tak bardzo chciałam mu powiedzieć ale niestety obiecałam wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wzięłam długą kąpiel zaraz lepiej pomyślałam ubrałam się.



















Wyszłam z łazienki i wyszłam z pokoju nie chciałam budzić Kendalla niech on chociaż śpi poszłam do kuchni miałam ochotę na kawę w kuchni spotkałam Logana.
-Cześć powiedziałam.
-A cześć kawy.
-O czytasz mi w myślach poproszę.
-Ok powiedział i zrobił mi kawę podając mi ją.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy Jo musimy pogadać powiedział.
-Tak o czym.
-O Victori.
-Hym a czemu chcesz o niej rozmawiać.
-Ty wiesz gdzie ona jest prawda.
-Co nie czemu mam wiedzieć.
-Jo wszystkich oszukasz ale nie mnie wiem,że Victoria zabroniła ci mówić gdzie jest.
-Ale Logan z kąt ty to wiesz.
-Przez przypadek usłyszałem.
-Ta przypadek.
-Jo jesteśmy przyjaciółmi a przyjaciół się nie okłamuje tak.
-No tak.
-No to proszę powiedz gdzie jest Victoria.
-Nie Logan nie mogę obiecałam przepraszam.
-Jo ty musisz nam powiedzieć gdzie ona jest.
-Nie mogę powiedziałam wstałam z krzesła zawołałam Demona i wyszłam na dwór szłam do parku to było jedyne miejsce które uwielbiałam usiadłam na ławkę puściłam Demona ze smyczy ale on nie chciał iść położył mi łapę na nogę i spojrzał na mnie tymi swoimi słodkimi niebieskimi oczami.
-I co ja teraz piesku mam zrobić przecież nie mogę im powiedzieć o Victori gdybyś ty mógł mówić i mi pomóc zawsze z nim rozmawiałam choć był psem rozumiał mnie gdy było mi źle zawsze przychodził i próbował pocieszyć spojrzałam na niego siedział nie ruszał się patrzał na mnie uśmiechnęłam się a on od razu pobiegł się bawić siedziałam i rozmyślałam co teraz w pewnym momencie usłyszałam pisk opon i uderzenie szybko się odwróciłam zauważyłam jak jakieś uto uderzyło w jakiegoś psa szybko tam podeszłam to był mój Demon szybko do nie go podbiegłam było już z późno on nie żył zaczęłam płakać  spojrzałam na człowieka siedzącego w aucie był to Alan boże on siedział w aucie uśmiechnął się tylko i odjechał byłam załamana zabił mojego psa za co co on mu zrobił to miała być zemsta za to co mu zrobiłam mógł mnie zabić a nie Demona on w niczym nie zawinił to tylko bezbronne zwierze miałam dość najpierw przeżyłam śmierć rodziców potem dziadków potem jeszcze kłopoty z Alanem a teraz Victoria wyjechała i Demon został zabity przez Alana nie czy ja w życiu muszę mieć sama kłody pod nogami szybko wyciągnęłam z kieszeni telefon zadzwoniłam szybko do Kendall.
Rozmowa Telefoniczna:
K.Halo.
J.Kendall powiedziałam zapłakana.
K.Jo co się stało czemu płaczesz.
J.Kendall proszę cię przychodź szybko do parku.
K.Ale co się stało.
J.Nie mam czasu mówić przychodź szybko powiedziałam i się rozłączyłam trzymałam łeb Demona na swoich nogach tak bardzo chciałam mu jakoś pomóc ale już się nie dało on już odszedł to był koniec już nigdy do mnie nie przyjdzie nie przytuli się nie zaszczeka ani nie będzie czekać pod drzwiami kiedy wrócę ze szkoły albo z pracy usłyszałam jak ktoś mnie woła odwróciłam głowę zauważyłam Kendall chyba biegł bo był cały zdyszany podszedł do mnie gdy zobaczył Demona nic nie powiedział tylko mnie przytulił.
-Co się stało zapytał po chwili ciszy.
-Alan wjechał w Demona.
-Co Alan co on tu robił.
-Nie wiem ale kiedy tu przybiegłam on siedział w aucie gdy na niego spojrzałam uśmiechnął się i odjechał mówiąc to zaczęłam znowu płakać.
-Nie płacz.
-Jak mam nie płakać to był mój przyjaciel którego mi dałeś na urodziny a teraz został zabity.
-Oj kochanie powiedział i znowu mnie przytuli zaczęło lać  nie za bardzo się tym przejmowałam teraz najważniejszy był mój Demon.
-Jo chodź straszne leje.
-Nie zostawię go tu.
-Dobrze zrobimy tak zabierzemy go z tond i zakopiemy  z tyłu w ogrodzę.
-Dobrze powiedziałam i poszliśmy do domu gdy doszliśmy przestało padać zakopaliśmy Demona byłam załamana nie chciało mi się z nikim gadać weszłam do sypialni umyłam się od ranu poszłam się położyć i zasnełam.

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 42



Wpadłam na Jamesa był pijany nie ma co robić tylko chlać.
-James rusz się szybko jedziemy na lotnisko.
-Co po co ja nigdzie nie jadę.
-Victoria wyjeżdża do New York musisz coś zrobić.
-A co ja mogę zrobić sama tego chciała.
-James musisz coś zrobić chcesz ją stracić tak samo jak straciłeś Emme.
-Nie nigdy.
-Kochasz ją.
-Co to za głupie pytanie no jasne, że tak.
-No to róż te swoje cztery litery i biegnij do niej.
-Tak masz racje Jo.
-Tak.
-Możesz mnie zawieść na lotnisko.
-Ok choć szybko powiedziałam i pobiegliśmy do mojego auta szybko zawiozłam Jamesa na lotnisko on wyleciał z auta jak poparzony i pobiegł do Victori.
Oczami Jamesa:
Biegłem jak najszybciej szukałem wzrokiem Victori ale nigdzie jej nie było wyjechała nie ma jej odeszła podszedłem  do kasy by dowiedzieć się czy samolot już odleciał.
-Dzień dobry czy samolot do New York już odleciał.
-Tak niestety 10 minut temu.
-A to dziękuje powiedziałem i odeszłam byłem załamany nie zobaczę jej ona odeszła już na zawsze a ja nawet się z nią nie pożegnałem wróciłem załamany do auta Jo siedziała gdy weszłam do auta padło pierwsze pytanie.
-James gdzie jest Victoria.
-Victoria już odeszła.
-Co dlaczego.
-Nie zdążyłem odleciała już na zawsze.
-James musisz coś zrobić.
-Ale co ja mam zrobić nie ma jej odleciała.
-Ty idioto przestań się użalać i pomyśl co zrobić.
-Co jak ty mnie nazwałaś.
-Idiota.
-Wiesz co nie wolno ci tak do mnie mówić jestem twoim starszym bratem.
-Tak starszym ale głupszym.
-Nie prawda.
-Jasne jasne wracamy.
-Tak pomyśle co zrobić w domu.
-Obyś coś wymyślił.
-Oj na pewno coś wymyślę.
-Dobra dobra  powiedziałam odpalając auto wróciliśmy do domu na kanapie siedzieli wszyscy opowiedziałem im co się stało byli zaskoczeni .
-I co teraz zapytał mnie Logan.
-Nie wiem nie mam pojęcia co teraz.
-Może jedź do niej powiedziała Camil.
-Pojechał bym tylko ja nie wiem gdzie ona jest.
-To się do wiec.
-Tak ale jak.
-Jak byś chciał to byś się dowiedział.
-Macie racje powiedziałem i poszedłem do pokoju  zaczełem myśleć o Victori nawet nie wiem kiedy zasnęłam.