poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 53

Wstałam jak zwykle bardzo wcześnie no bo jak by nie patrzeć jest poniedziałek czas do szkoły już pomału miałam dość tego dziennego wstawania no ale cóż chcesz coś osiągnąć w życiu to musisz się uczyć.
Wstałam po cichu z łóżka by nie obudzić Kendalla poszłam do łazienki przygotowałam się i wyszłam.













Zeszłam na dół czekałam tylko na dziewczyny po niecałych 10 min przyszły.
-Cześć powiedziały.
-Cześć wreszcie ile można na was czekać.
-Sorki powiedziała Vick.
-Dobra nie ważne chodźcie już bo zaraz nie zdążymy.
-Ok powiedziały i wszystkie wyszłyśmy z domu zawiozłam dziewczyny to szkoły i pojechałam z Viki do naszej szkoły.
-Jo powiedziała Vick.
-Co
-Jedziesz gdzieś po szkole.
-Hymn nie raczej nic a co.
 -A pojechała byś zemną na zakupy pomogła byś mi wybrać jakąś sukienkę.
-Po co ci sukienka.
-Mój kumpel z klasy ma urodziny i no wiesz chciałam mu kupić prezent i przy okazji sobie sukienkę.
-No dobrze skoro aż tak ci zależy to pójdę z tobą.
-Naprawdę.
-Tak.
-O Jo bardzo ci dziękuje.
-Nie ma za co mi dziękować.
-Ależ jest wiem jak bardzo nie lubisz sklepów.
-No nie lubię ale to nic po prostu wejdziemy tam kupimy co trzeba i wrócimy.
-Tak.
-No to po lekcjach powiedziałam podjeżdżając pod szkołę.
-No to do zobaczenia powiedziała Vick i poszłyśmy do szkoły oczywiście każda z nas do swojej klasy.
Pod moją klasą siedział już Avan gdy mnie zobaczył od razu się uśmiechną.
-Cześć Jo powiedział Avan.
-Cześć co tam.
-A na luzie a u ciebie.
-Też uczyłeś się coś na sprawdzian.
-Z czego.
-Z polskiego.
-A tam no troszkę się uczyłem.
-Troszkę to znaczy ile.
-Hymn no tyle co otworzyłem książkę coś tam poczytałem i ją zamknąłem.
-Łał.
-Ale zawsze to coś powiedział.
-No tak tu masz raje zawsze to coś zaśmiałam się.
-O proszę proszę kogo my tu mamy powiedziała Darsi.
-O proszę Darsi przyszła no nie mogę  w to uwierzyć w końcu zechciała nas zaszczycić swoją obecnością powiedziałam wrednie.
 -I co cieszysz się.
-Nawet nie wiesz jak bardzo powiedziałam sarkastycznie.
-Wiesz co już wiem czemu blondynki są takie głupie.
-No ciekawie oświeć mnie bo nie wiem.
-Bo wy zawsze zachowujecie się jak idiotki i nawet nimi jesteście.
-A no dobrze wiedzieć a tak przy okazji masz coś jeszcze do powiedzenia powiedziałam udając obojętną.
-Tak znasz taki kawał o blondynkach.

Na stacji benzynowej blondynce zatrzasnęły się kluczyki.
Obok niej przejeżdża dwóch facetów.
Jeden zaczyna się śmiać w głos.
Drugi się pyta:
- Z czego się tak śmiejesz?
- Bo tamta blondynka próbuje wyciągnąć kluczyki drucikiem.
- Co w tym takiego śmiesznego?
- Bo w środku siedzi druga blondynka i mówi - trochę w lewo, trochę w prawo.Jej durne kumpele zaczęły się śmiać.
-Ha ha ale śmieszne powiedziałam wiesz co nie każde blondynki są głupie za to ty zachowujesz się jak taka głupia idiotka a może ty jesteś farbowana, wychodzi że jesteś blondynką ale tą naprawdę głupia co bo wydaje mi się,że chyba tak.
- Orz ty nigdy nie byłam blondynką.
-Ta wiesz co nie wdawaj się już w dalszą rozmowę bo tylko się upokarzasz. 
-Kiedyś cię załatwię a tak przy okazji zgadnij z kim chodzę.
-Yyy co mnie to obchodzi.
-Wiesz to cię zaciekawi chodzę z Alanem.
-Co.
-To co słyszałaś lepiej miej się na baczności powiedziała i poszła stałam tam jak wryta myślałam że, tylko żartuje ale nie ona mówiła całkowicie poważnie zaczęłam się bać po lekcjach pojechałam z Victorią na te zakupy ale nie umiałam się skupić cały czas się denerwowałam i nie umiała o niczym myśleć.
Oczami Victori:
Jechałam z Jo do sklepu ale jakoś dziwnie się zachowywała cały czas się rozglądał błądziła gdzieś wzrokiem.
-Jo zawołałam zero reakcji.
-Jo zawołałam głośniej.
-Tak co chciałaś.
-Coś się stało.
-Nie czemu miało by się coś stać.
-No nie wiem zachowujesz się dosyć dziwnie.
-Ja co nie wcale.
-Przecież widzę.
-A zdaje ci się miałaś kupić sukienkę co nie.
-No tak.
-No to ruchy.
-Ok powiedziałam nie chciałam jej męczyć wiedziałam że, i tak nic mi nie powie chodziłyśmy po sklepie aż w końcu kupiliśmy sukienkę.
















Potem poszłyśmy poszukać jeszcze butów do tej sukienki.
W końcu i buty znalazłam.











-No to jeszcze tylko prezent i wszystko.
-Tak a co on lubi zapytała się Jo.
-Zawsze chciał dostać gitarę.
-No to choć do muzycznego.
-Ok powiedziałam gdy tam weszłam nie wiedziałam które wybrać na szczęście Jo pomogła mi ją wybrać.











-To wszystko zapytała Jo.
-Tak możemy wracać.
-Dobra to choć.
-Ok poszłyśmy do auta Jo szybko wróciłyśmy do domu Jo poszła do pokoju a ja wciąż nie wiedziałam co jej jest.
-Kendall.
-Hymn.
-Co się stało Jo.
-Nic a co się jej miało stać.
-No bo dziś zachowywała się tak dziwnie idź może z nią pogadaj.
-Ok.
Oczami Jo:
Weście byłam w pokoju miałam spokój nie musiała się martwić położyłam się na łóżko usłyszałam że, ktoś wchodzi do pokoju był to Kendall patrzył się na mnie takim dziwnym wzrokiem.
-Jo.
-Tak.
-Czy coś się stało.
-Nie czemu.
-Na pewno.
-Tak na pewno.
-To czemu zachowujesz się tak dziwnie.
-Po prostu jestem zmęczona i tyle.
-Na pewno.
-Tak.
-Skoro tak mówisz powiedział i chciał wyjść.
-Kendall.
-Tak.
-Zostań tu proszę.
-Dobrze powiedział in położył się obok mnie cieszyłam się że, go mam bez niego nie wiem czy bym dała rade tak sobie myślałam aż w końcu zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz