Wstałam po cichu z łóżka by nie obudzić Kendalla poszłam do łazienki przygotowałam się i wyszłam.
Zeszłam na dół czekałam tylko na dziewczyny po niecałych 10 min przyszły.
-Cześć powiedziały.
-Cześć wreszcie ile można na was czekać.
-Sorki powiedziała Vick.
-Dobra nie ważne chodźcie już bo zaraz nie zdążymy.
-Ok powiedziały i wszystkie wyszłyśmy z domu zawiozłam dziewczyny to szkoły i pojechałam z Viki do naszej szkoły.
-Jo powiedziała Vick.
-Co
-Jedziesz gdzieś po szkole.
-Hymn nie raczej nic a co.
-A pojechała byś zemną na zakupy pomogła byś mi wybrać jakąś sukienkę.
-Po co ci sukienka.
-Mój kumpel z klasy ma urodziny i no wiesz chciałam mu kupić prezent i przy okazji sobie sukienkę.
-No dobrze skoro aż tak ci zależy to pójdę z tobą.
-Naprawdę.
-Tak.
-O Jo bardzo ci dziękuje.
-Nie ma za co mi dziękować.
-Ależ jest wiem jak bardzo nie lubisz sklepów.
-No nie lubię ale to nic po prostu wejdziemy tam kupimy co trzeba i wrócimy.
-Tak.
-No to po lekcjach powiedziałam podjeżdżając pod szkołę.
-No to do zobaczenia powiedziała Vick i poszłyśmy do szkoły oczywiście każda z nas do swojej klasy.
Pod moją klasą siedział już Avan gdy mnie zobaczył od razu się uśmiechną.
-Cześć Jo powiedział Avan.
-Cześć co tam.
-A na luzie a u ciebie.
-Też uczyłeś się coś na sprawdzian.
-Z czego.
-Z polskiego.
-A tam no troszkę się uczyłem.
-Troszkę to znaczy ile.
-Hymn no tyle co otworzyłem książkę coś tam poczytałem i ją zamknąłem.
-Łał.
-Ale zawsze to coś powiedział.
-No tak tu masz raje zawsze to coś zaśmiałam się.
-O proszę proszę kogo my tu mamy powiedziała Darsi.
-O proszę Darsi przyszła no nie mogę w to uwierzyć w końcu zechciała nas zaszczycić swoją obecnością powiedziałam wrednie.
-I co cieszysz się.
-Nawet nie wiesz jak bardzo powiedziałam sarkastycznie.
-Wiesz co już wiem czemu blondynki są takie głupie.
-No ciekawie oświeć mnie bo nie wiem.
-Bo wy zawsze zachowujecie się jak idiotki i nawet nimi jesteście.
-A no dobrze wiedzieć a tak przy okazji masz coś jeszcze do powiedzenia powiedziałam udając obojętną.
-Tak znasz taki kawał o blondynkach.
Na stacji benzynowej blondynce zatrzasnęły się kluczyki.
Obok niej przejeżdża dwóch facetów.
Jeden zaczyna się śmiać w głos.
Drugi się pyta:
- Z czego się tak śmiejesz?
- Bo tamta blondynka próbuje wyciągnąć kluczyki drucikiem.
- Co w tym takiego śmiesznego?
- Bo w środku siedzi druga blondynka i mówi - trochę w lewo, trochę w prawo.Jej durne kumpele zaczęły się śmiać.
Obok niej przejeżdża dwóch facetów.
Jeden zaczyna się śmiać w głos.
Drugi się pyta:
- Z czego się tak śmiejesz?
- Bo tamta blondynka próbuje wyciągnąć kluczyki drucikiem.
- Co w tym takiego śmiesznego?
- Bo w środku siedzi druga blondynka i mówi - trochę w lewo, trochę w prawo.Jej durne kumpele zaczęły się śmiać.
-Ha ha ale śmieszne powiedziałam wiesz co nie każde blondynki są głupie za to ty zachowujesz się jak taka głupia idiotka a może ty jesteś farbowana, wychodzi że jesteś blondynką ale tą naprawdę głupia co bo wydaje mi się,że chyba tak.
- Orz ty nigdy nie byłam blondynką.
-Ta wiesz co nie wdawaj się już w dalszą rozmowę bo tylko się upokarzasz.
-Kiedyś cię załatwię a tak przy okazji zgadnij z kim chodzę.
-Yyy co mnie to obchodzi.
-Wiesz to cię zaciekawi chodzę z Alanem.
-Co.
-To co słyszałaś lepiej miej się na baczności powiedziała i poszła stałam tam jak wryta myślałam że, tylko żartuje ale nie ona mówiła całkowicie poważnie zaczęłam się bać po lekcjach pojechałam z Victorią na te zakupy ale nie umiałam się skupić cały czas się denerwowałam i nie umiała o niczym myśleć.
Oczami Victori:
Jechałam z Jo do sklepu ale jakoś dziwnie się zachowywała cały czas się rozglądał błądziła gdzieś wzrokiem.
-Jo zawołałam zero reakcji.
-Jo zawołałam głośniej.
-Tak co chciałaś.
-Coś się stało.
-Nie czemu miało by się coś stać.
-No nie wiem zachowujesz się dosyć dziwnie.
-Ja co nie wcale.
-Przecież widzę.
-A zdaje ci się miałaś kupić sukienkę co nie.
-No tak.
-No to ruchy.
-Ok powiedziałam nie chciałam jej męczyć wiedziałam że, i tak nic mi nie powie chodziłyśmy po sklepie aż w końcu kupiliśmy sukienkę.
Potem poszłyśmy poszukać jeszcze butów do tej sukienki.
W końcu i buty znalazłam.
-No to jeszcze tylko prezent i wszystko.
-Tak a co on lubi zapytała się Jo.
-Zawsze chciał dostać gitarę.
-No to choć do muzycznego.
-Ok powiedziałam gdy tam weszłam nie wiedziałam które wybrać na szczęście Jo pomogła mi ją wybrać.
-To wszystko zapytała Jo.
-Tak możemy wracać.
-Dobra to choć.
-Ok poszłyśmy do auta Jo szybko wróciłyśmy do domu Jo poszła do pokoju a ja wciąż nie wiedziałam co jej jest.
-Kendall.
-Hymn.
-Co się stało Jo.
-Nic a co się jej miało stać.
-No bo dziś zachowywała się tak dziwnie idź może z nią pogadaj.
-Ok.
Oczami Jo:
Weście byłam w pokoju miałam spokój nie musiała się martwić położyłam się na łóżko usłyszałam że, ktoś wchodzi do pokoju był to Kendall patrzył się na mnie takim dziwnym wzrokiem.
-Jo.
-Tak.
-Czy coś się stało.
-Nie czemu.
-Na pewno.
-Tak na pewno.
-To czemu zachowujesz się tak dziwnie.
-Po prostu jestem zmęczona i tyle.
-Na pewno.
-Tak.
-Skoro tak mówisz powiedział i chciał wyjść.
-Kendall.
-Tak.
-Zostań tu proszę.
-Dobrze powiedział in położył się obok mnie cieszyłam się że, go mam bez niego nie wiem czy bym dała rade tak sobie myślałam aż w końcu zasnęłam.
Oczami Victori:
Jechałam z Jo do sklepu ale jakoś dziwnie się zachowywała cały czas się rozglądał błądziła gdzieś wzrokiem.
-Jo zawołałam zero reakcji.
-Jo zawołałam głośniej.
-Tak co chciałaś.
-Coś się stało.
-Nie czemu miało by się coś stać.
-No nie wiem zachowujesz się dosyć dziwnie.
-Ja co nie wcale.
-Przecież widzę.
-A zdaje ci się miałaś kupić sukienkę co nie.
-No tak.
-No to ruchy.
-Ok powiedziałam nie chciałam jej męczyć wiedziałam że, i tak nic mi nie powie chodziłyśmy po sklepie aż w końcu kupiliśmy sukienkę.
Potem poszłyśmy poszukać jeszcze butów do tej sukienki.
W końcu i buty znalazłam.
-No to jeszcze tylko prezent i wszystko.
-Tak a co on lubi zapytała się Jo.
-Zawsze chciał dostać gitarę.
-No to choć do muzycznego.
-Ok powiedziałam gdy tam weszłam nie wiedziałam które wybrać na szczęście Jo pomogła mi ją wybrać.
-To wszystko zapytała Jo.
-Tak możemy wracać.
-Dobra to choć.
-Ok poszłyśmy do auta Jo szybko wróciłyśmy do domu Jo poszła do pokoju a ja wciąż nie wiedziałam co jej jest.
-Kendall.
-Hymn.
-Co się stało Jo.
-Nic a co się jej miało stać.
-No bo dziś zachowywała się tak dziwnie idź może z nią pogadaj.
-Ok.
Oczami Jo:
Weście byłam w pokoju miałam spokój nie musiała się martwić położyłam się na łóżko usłyszałam że, ktoś wchodzi do pokoju był to Kendall patrzył się na mnie takim dziwnym wzrokiem.
-Jo.
-Tak.
-Czy coś się stało.
-Nie czemu.
-Na pewno.
-Tak na pewno.
-To czemu zachowujesz się tak dziwnie.
-Po prostu jestem zmęczona i tyle.
-Na pewno.
-Tak.
-Skoro tak mówisz powiedział i chciał wyjść.
-Kendall.
-Tak.
-Zostań tu proszę.
-Dobrze powiedział in położył się obok mnie cieszyłam się że, go mam bez niego nie wiem czy bym dała rade tak sobie myślałam aż w końcu zasnęłam.