Oczami Victori:
No i nadszedł ten wymarzony dzień uwielbiam wigilie jest taka wspaniała tylko szkoda,że Jo nie chce spędzić wigilii z nami siedziałam na łóżku i zastanawiałam się co zrobić postanowiłam iść do Jo i jeszcze raz namówić ją by spędziła z nami wigilię.
Wyszłam z pokoju i poszłam do Jo chciałam ją jeszcze raz namówić na to b spędziła z nami święta weszłam do niej do pokoju ale nikogo nie było.
-Może jest już na dole powiedziałam do siebie i równasz zeszłam na dół byli tam wszyscy oprócz Jo.
-Cześć powiedziałam.
-Cześć odpowiedzieli wszyscy chórem.
-Wie ktoś gdzie jest Jo.
-Nie od rana jej nie ma.
-Znowu wyszła wczesnym rankiem i wróci za trzy dni powiedziała Camil.
-Musimy jej poszukać powiedziałam.
-Nie ma po co i tak jej nie znajdziemy powiedziała Camil.
-Ale możemy spróbować.
-A przygotowania na dziś.
-Podzielmy się Ja,Kendall i James poszukamy Jo a wy zaczynajcie szykować wszystko na wieczór.
-Dobra powiedzieli wszyscy i każdy wziął się do pracy.
-Musimy ją znaleźć powiedziałam.
-Na pewno ją znajdziemy powiedział Kendall wsiadając do auta.
-Tak myślisz.
-Na pewno musimy ją znaleźć.
-Masz rację jeździliśmy i szukaliśmy wszędzie Jo ale nigdzie jej nie było pusto jak by się rozpłynęła w powietrzu bardzo długo jej szukaliśmy aż w końcu odpuściliśmy nie wiadomo gdzie może być wróciliśmy do domu i zaczęliśmy pomagać reszcie w przygotowaniach do wigilii.
Oczami Jo:
Wstałam bardzo wczesnym rankiem choć nienawidziłam świąt uznałam,że te jedne spędzę z moimi przyjaciółki poszłam do łazienki ubrałam się i umyłam po cichu zeszłam na dół by zjeść śniadanie i wyjść nie zauważonym weszłam do auta i pojechałam na zakupy musiałam przecież kupić prezent dla moich przyjaciół.
Trochę mi to zajęło ale w końcu kupiłam wszystkim prezenty musiałam jeszcze iść na cmentarz do rodziców lubiłam tam przebywać czułam tam ich obecność siedziałam tam do 17.30 w końcu musiałam wrócić jeszcze by pomyśleli,że zaginęłam weszłam do auta i wróciłam do domu otwarłam drzwi a wszyscy się na mnie rzucili jak by lata mnie nie widzieli.
-Ej co jest co wy robicie powiedziałam.
-Wreszcie jesteś w domu gdzie ty byłaś cały dzień.
-Ym na zakupach a potem poszłam na grób moich rodziców.
-A nie mogłaś odebrać telefonu.
-Nie miałam go przy sobie jest w pokoju zapomniałam go zabrać.
-Aha czyli spędzisz z nami wigilię.
-No tak niech wam będzie ten jeden ras spędzę z wami tą wigilię.
-Hura krzyknęli wszyscy no i zaczęła się wigilia śpiewanie kolęd jedzenie prezenty było super tyle lat byłam sama w wigilię a teraz czuje się tak wspaniale chociaż w te święta nie muszę cierpieć tylko mogę się cieszyć.
Była już chyba 2 w nocy wszyscy poszli już spać a ja wyszłam na podwórko i usiadłam na huśtawce lubiłam noc i księżyc w pełni noce są takie piękne w pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu odwróciłam się to był Kendall.
-I jak ci się podobały twoje pierwsze święta z nami.
-Były wspaniałe.
-To się cieszę,że ci się podobały.
-Tak powiedziałam ziewając.
-Śpiąca.
-Trochę.
-Choć jest już późno pójdziemy spać.
-Dobrze powiedziałam umyliśmy się i poszliśmy spać wspaniały dzień a tak straszne się go bałam teraz wiem,że nie było czego z uśmiechem na twarzy zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam,że taki krótki ale jakoś nie mam teraz czasu na bloga mam nadzieje że jak najszybciej napiszę kolejny rozdział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz